Zestawienia

Już Jackson w swoich wzorach dyssolucyjnych, zaczynających się od typu —A + B” + C + D, a kończących się na typie —A—B—C—D, dążył wyraźnie do ogólnikowego naszkicowania skali, na której początku umieszczał najlżejszy stopień dyssolucji, mianowicie charakteru nerwicowego, i na której drugim końcu lokował całkowitą dyssolucję pod postacią stanów dementywnych. Widzieliśmy że neo-jacksoniści francuscy, Ey i Rouart, układając swoją dyssolucjiną skalę struktur psychopatologicznych, przyjęli również oba te krańce skali jacksonowskiej, nerwicowy i dementywny, ale ponadto, pomiędzy tymi. krańcami umieścili na tej samej skali wszystkie inne struktury psychopatologiczne, które uważali za podstawowe. Ale w tej pierwszej próbie zastosowania poglądów Jacksona do dyssolucyjnej klasyfikacji wszelkich obrazów psychopatologicznych nie widzimy żadnej odwrotności ewolucji, a bez takiej odwrotności nie ma dyssolucji.

Powstaje pytanie, czy można w ogóle wszystkie obrazy psychopatologiczne sprowadzić do jednego miernika, do jednej skali dyssolucyjnej. Musimy przyznać, że myśmy takiego miernika nie znaleźli, a co więcej, jesteśmy przekonani, że wspólny miernik dla wszystkich w ogóle podstawowych obrazów psychopatologicznych nigdy nie będzie znaleziony dlatego, że nie wszystkie te obrazy powstają w drodze dyssolucji, czyli w drodze odwrotnej do ewolucji. Ewolucja aktywności psychicznej odbywa się w korze mózgowej pod sternictwem dwóch filogenetycznie młodszych instynktów, poznawczego i syntonicznego, czyli ludzkiej postaci instynktu stadnego, a nie jako „sublimacja libido”; dlatego dziedziczona niedomoga tych instynktów powoduje swoistą postać niedorozwoju psychicznego, mianowicie głuptactwo i psychopatię. W tych dwóch postaciach niedorozwoju psychicznego upatrujemy mocny dowód na to, że instynkty ustrojowe wywierają żywiołowy wpływ dynamiczny na zachowanie się zwierzęcia i człowieka, ale nie wywierają żadnego wpływu na ewolucję psychiczną, ponieważ monotonia potrzeb fizjologicznych nie może być motorem postępu, a także ponieważ w ewolucji jakościowo nowych funkcji nerwowych globalnych żadne stadium rozwojowe nie może być przeskakiwane. Stąd młodsze instynkty, poznawczy i stadny, wypływają z ustrojowych, bezpośrednio podrzędnych, starszych instynktów i sterują rozwojem bezpośrednio nadrzędnej korowej aktywności odruchowo-warunkowej, rządzącej zachowaniem się dziecka od 3 miesiąca do 3 lat jego życia; z nastawień mnemicznych odruchowo-warunkowych wyłania się z kolei elementarna aktywność wewnątrzkorowo-intrapsychiczna, czyli dynamizmy prelogiczne, rządzące myśleniem i zachowaniem się dziecka od 3 do 7 roku życia. Z dynamizmów prelogicznych wreszcie wyłaniają się między 7 rokiem życia a pełnoletniością (około 20 r. ż.) ewolucyjnie i hierarchicznie najwyższe dynamizmy czołowo-logiczne, które są — w myśl zasad ewolucyjnych Jacksona — funkcją nerwową najbardziej złożoną, najdalszą od charakteru odruchowego i najmniej zorganizowaną, i dlatego najłatwiej ulegają niedomodze wskutek działania różnych szkodliwości. Przez wszystkie stadia tego rozwoju psychicznego przewija się wciąż — nie żadna sublimacja libido — ale bądź najściślejsze skojarzenie czynnika intelektualnego z czynnikiem uczuciowym, związanych w jedności czynnościowej zespołu poznawczo-uczuciowego, bądź też, przeciwnie, pewna niezależność tych czynników od siebie.

Kora mózgowa, zasadniczo niepobudliwa i nieczynna u noworodka, rozwija następnie swoją aktywność korowo-psychiczną, poprzez wszystkie trzy powyższe stadia ewolucyjne, w ciągu około 20 pierwszych lat życia człowieka, dzięki podstawowym, mnemicznym własnościom tkanki nerwowej, natury zachowawczej, a więc przeciwstawnej do przewodnictwa podrażnień, które niesłusznie było uważane za jedyną swoistą własność tkanki nerwowej. Dla należytego orientowania się w tych zawiłych stosunkach nie trzeba nigdy zapominać, że 1) pamięci psychologicznej nie można traktować na równi z jakimikolwiek innymi funkcjami psychicznymi dlatego, że pamięć jest nieodzowną podstawą . wszelkich funkcji psychicznych bez wyjątku, i 2) pamięć fizjologiczna, czyli własności mnemiczne wykazują ewolucję, od elementarnej postaci pamięci mechanicznej, w każdym np. rdzeniowym zjawisku sumowania się skutków podrażnień, aż do psychofizjologicznej pamięci zespołowej, będącej podstawą ewolucji psychicznej we wszystkich jej stadiach i dochodzącej do skutku tylko przy udziale zainteresowania i uwagi, a więc i ich — nieznanych dotąd — odpowiedników neurodynamicznych.

Przypominamy w tym miejscu te dwa typy pamięci, mechanicznej i zespołowej, dlatego że na poziomie kory mózgowej czynne są oba te rodzaje pamięci, wskutek czego zaburzenia engraficznych produktów obu tych rodzajów pamięci dają obrazy kliniczne zupełnie odmienne.

Najpierw zasługuje na wzmiankę obraz chorobowy, który właśnie cechuje się przede wszystkim stopniowym zanikaniem pamięci, mogącym w niektórych przypadkach stanowić wyłączny albo prawie wyłączny objaw chorobowy. Mamy tu na myśli stany dementywne, czyli otępienia umysłu, które charakteryzuje zasada regresji Ribota, stwierdzająca, że w stanach dementywnych najpierw zanika pamięć przeżyć z ostatnich czasów. Wyjątkowo piękną ilustracją prawa regresji jest staruszka, o której pisze Bleuler, że w swym długim życiu mieszkała w czterech miejscowościach, i w starczym otępieniu umysłu była najpierw przekonana, że mieszka w przedostatniej miejscowości, a potem w jeszcze dawniejszej, a w końcu sądziła, że znajduje się w tej miejscowości, w której spędziła swoje dzieciństwo. Regresja polega zatem na rozszerzaniu się zaburzeń pamięci wstecz od najnowszych warstw chromogennych ku coraz dawniejszym. Powstaje pytanie, czy regresja jest procesem wstecznym, równoznacznym z dyssolucją Jacksona, czy też jedno z tych pojęć mieści się w drugim? Zdaje się, że Jackson nie znał jeszcze zasady regresji, która bodaj że chronologicznie jest późniejsza od teorii dyssolucji. Ale właściwie Jackson rozstrzyga tę sprawę przez sam fakt, że stany dementywne włącza do dyssolucji, jako najgłębszy ich poziom. Tak samo postąpili i neo-jacksoniści francuscy, Ey i Rouart, którzy również umieścili demencję na najgłębszym poziomie swojej skali dyssolucyjnej. A jednak zdaje się, że wszyscy ci autorzy są w błędzie, i jeżeli dyssolucję rozumieć ściśle w znaczeniu jacksonowskim, jako proces odwrotny do ewolucji, to regresja Ribota nie jest dyssolucją, ponieważ nie jest odwrotnością ewolucji. Rzeczywiście oba te procesy wsteczne, regresja i dyssolucja, wiążą się jak najściślej z nakładaniem się nowych warstw chronogennych na warstwy poprzedzające, a także z zanikaniem warstw powstających najpóźniej i zachowaniem czynności warstw dawniejszych. Ale stąd nie można wnioskować o tożsamości obu tych procesów wstecznych.

Warstwy chronogenne, powstające najpóźniej, są zupełnie inaczej rozumiane w dyssolucji, a inaczej w regresji. W regresji warstwy te są rozumiane w znaczeniu wyłącznie chronogennym, zupełnie bez względu na ich treść, a więc u człowieka osiemdziesięcioletniego także napływają wciąż coraz to nowe warstwy chronogenne, chociaż one już słabo ulegają lub wcale nie ulegają engrafii, do której substrat anatomiczny staje się coraz mniej zdolny; a tym mniej może być tutaj mowa o jakiejkolwiek ewolucji psychicznej, chociaż ona powstaje również przez nakładanie się warstw chronogennych. Regresja jest zatem wstecznym procesem zanikania warstw chronogennych niezróżnicowanych, bez względu na ich treść, jest zanikaniem zdolności engraficznych i euforycznych na skutek organicznych zmian w anatomicznym podłożu tych procesów; im dalej postępują zmiany anatomiczne, tym dawniejsze warstwy chronogenne zanikają. Tu nie ma żadnej odwrotności do ewolucji, bo nakładanie się jednych warstw chronogennych na inne, bez względu na ich treść, samo przez się nie może stanowić żadnej ewolucji, może stanowić tylko o kumulowaniu się niezróżnicowanej energii nerwowej, o engrafii mechanicznej, elementarnej.

Natomiast w ewolucji mamy do czynienia także z chronogennym nakładaniem się warstw, ale nie byle jakich, a przeciwnie, tylko wybranych (przez zainteresowanie i uwagę) i przekształconych w ten sposób, że bodźce poprzednio obojętne stają się nieobojętne, że odruchy bezwarunkowe przekształcają się w warunkowe, a potem, z biegiem lat, zespoły mnemiczne odruchowości warunkowej przekształcają się w dynamizmy prelogiczne, a wreszcie te ostatnie — w dynamizmy czołowo-logiczne. Tu nakładają się na siebie już nie tylko poszczególne warstwy chronogenne, ale wielkie, globalne dynamizmy korowo-piętrowe, ewolucyjnie i hierarchicznie zróżnicowane, ale działające synergicznie jako wielka, złożona jedność czynnościowa. To jest ewolucja, ponieważ tutaj powstają nowe, jakościowo odrębne neuro- i psychodynamizmy, rozwijające się w myśl zasad ewolucyjnych Jacksona, które w zasadzie regresji Ribota wcale nie wchodzą w rachubę. Pełnia ewolucji psychicznej kończy się z zakończeniem ostatniego stadium rozwoju, czyli dynamizmów czołowo-sprzężonych, a więc w okresie pełnoletniości, po której życie korowo-psychiczne toczy się dalej, ale żadne nowe kategorie tej aktywności już nigdy nie powstają. Stąd z punktu widzenia dyssolucyjnego najnowszymi i hierarchicznie najwyższymi dynamizmami są dynamizmy czołowo-logiczne i w dyssolucji one ulegają zanikowi albo przynajmniej niedomodze, nie zaś zdolności engrafii lub ekforii, która zawodzi w stanach dementywnych, jest jednak zachowana w stanach dyssolucyjnych, nie wykazujących zamroczenia świadomości. Tutaj dopiero dochodzimy do najbardziej podstawowej różnicy pomiędzy regresją psychiczną w stanach dementywnych a odwrotnością ewolucji w sprawach dyssolucyjnych, a mianowicie: w sprawach dyssolucyjnych proces chorobowy powoduje ubytki w ewolucyjnie i hierarchicznie najwyższej aktywności czołowo-sprzężonej, sterującej, zaś w sprawach dementywnych proces chorobowy powoduje rozlane ubytki w całej korze mózgowej, a więc w najniższej, anatomicznej podstawie procesów psychicznych. Z tego punktu widzenia dyssolucja i regresja są sprawami biegunowo przeciwstawnymi, a jeżeli pomimo tych różnic wcale często w przebiegu procesów dementywnych występują jakieś objawy prelogiczne, to wynika to stąd, że narząd czołowy, jako najmłodszy i najbardziej złożony twór nerwowy, jest równocześnie najmniej odporny na wszelkie szkodliwości, więc i w sprawach organicznych również zazwyczaj wykazuje zmiany anatomiczne najdalej idące. Jeżeli więc te zmiany organiczne powodują niedomogę czynnościową narządu czołowego, jeszcze nie powodując równocześnie niedomogi korowego narządu dynamizmów prelogicznych, to te ostatnie mogą ulegać wyzwoleniu. Mamy wtedy jakieś objawy dyssolucyjne, które stanowią powikłanie w przebiegu podstawowego procesu regresji organicznej, mogącej jednak występować i często występującej w swej postaci „czystej”, bez urojeń, bez halucynacji i w ogóle bez wszelkich przejawów dyssolucyjnych.

Dynamizmy prelogiczne w najczystszej swej postaci występują w marzeniach sennych, ponieważ w nich nie działa ani nadrzędna kontrola, ani podrzędna, czyli ani dynamizmy czołowo-logiczne, ani zmysłowe postrzeganie rzeczywistości wraz z całą dziedziną odruchowości warunkowej. W marzeniach sennych najjaskrawiej występuje izolowana aktywność dynamizmów prelogicznych normalnych, nie uszkodzonych, ich autonomiczna odrębność i niezawisłość. Jest rzeczą znamienną, że w przypadkach marzeń sennych z zahamowania sennego aktywności korowo-psychicznej budzi się najwcześniej aktywność prelogiczna, budzi się wtedy, gdy aktywność nad- i podrzędnego piętra jest jeszcze uśpiona, chociaż czas trwania tej izolowanej aktywności prelogicznej wydaje się zawsze bardzo krótki.

Inaczej występują dynamizmy prelogiczne w stanach deliryjnych. Zmiany infekcyjne lub toksyczne, wywołujące te stany, są rozlane w całej korze mózgowej, muszą zatem obejmować i nieznany nam bliżej korowy aparat aktywności prelogicznej, która wskutek tego nie występuje tutaj w czystej, nie uszkodzonej postaci obrazów marzeń sennych, z ich ciągłością i konsekwencją uczuciową, ale w zmiennych strzępach i fragmentach.