Podział schizofrenii na grupy

Schizofrenia (3)

Z prac, poruszających zagadnienia schizofreniczne, zasługuje na wzmiankę praca F. Mauza z kliniki Kretschmera. Autor opiera się na twierdzeniu Bleulera, że każdy objaw schizofreniczny ma tym pewniej charakter organicznego procesu, im bardziej jasno i przytomnie występuje. I przeciwnie, ta pewność tym bardziej zanika, im bardziej objaw występuje na tle bezładu majaczeniowego, ostrego splątania, ekstatycznej błogości lub reaktywności psychicznej. Ze swych studiów nad kształtowaniem się przebiegu schizofrenii wyprowadza Mauz dwie jego możliwości: katastrofę, czyli rozpad szybki w ciągu 2 do 3 lat, niszczący, przeważnie ciągły, stanowiący postać względnie rzadką (15% przypływu chorych) i ograniczający się prawie wyłącznie do wieku od 16 do 25 r. ż. Postać tę — dawniejsze otępienie wczesne Krapelina — nazywa — Mauz „schizokarną” postacią rozpadu, ponieważ ten rozpad, cechujący się klasyczną symptomatologią Bleulera, dotyczy samego „jądra osobowości”. Obok tej „jądrowej” postaci do „katastrofy” należy także katatoniczny rodzaj rozpadu, prowadzący do osłupienia, a także hebefreniczna grupa, cechująca się hałaśliwością albo niedorzeczną kapryśnością, albo wygórowaniem i przesadą, popędliwością i buntowniczością, albo teatralnością i sztucznością, a wreszcie przede wszystkim beztreściowością i nieprodukcyjnością. Hebefreniczny zespól jest schizofrenicznym objawem emocjonalnym, ponieważ cechuje go przede wszystkim załamanie się uczuciowości.

Ponieważ w tym rozdziale pragniemy się zorientować w znaczeniu klasyfikacji schorzeń schizofrenicznych z punktu widzenia dyssolucyjnego, więc dla nas jest rzeczą specjalnie ciekawą, że w powszechnej i trwałej symptomatyce „katastrof” schizofrenicznych Mauz nie znajduje szeregu znanych, ostro odgraniczonych zespołów, zwłaszcza zaś paranoidalnych i parafrenicznych, amentywnych i onirycznych, a także nie ma występowania kolejnego i obok siebie różnych zespołów bez żadnego wyboru. Natomiast znajdujemy niektóre określone symptomatologicznie postacie rozpadu, które się łatwo dają od siebie oddzielić i które wobec swoistości ich charakteru muszą być rozpatrywane właściwie jako samodzielne choroby: „katatonia”, „hebefrenia” i „schizokaria”, z własną symptomatologią przez cały czas procesu, którą zatraca dopiero w okresie końcowym. Jest to więc nawrót do krapelinowskiego otępienia wczesnego, jako jednostki organicznej.

Przebieg napadowy jest przebiegiem z przerwami, z odsunięciem zniszczenia osobowości. Napad kończy się uspokojeniem i remisją, po czym jednak występują ponowne napady i obniżanie się poziomu osobowości, jak gdyby skokami. Część tych chorych napadowych wygląda rzeczywiście pod każdym względem dokładnie tak samo, jak chorzy z grupy katastrof schizofrenicznych, z tą tylko różnicą, że przebieg przeciąga się nieskończenie i wskutek tego rozpad przez długi czas, albo nawet przez całe życie jest dużo mniej katastrofalny. Różnica więc nie jest jakościowa, tylko ilościowa. Dla rokowania ważna tu jest szybkość i ciężkość procesu, a także występowanie nowych napadów, a więc i dalszego rozpadu. „Nasilenie procesu chorobowego na ogól odpowiada tu nasileniu objawów chorobowych”, co zresztą poza tym nigdzie w prognostyce psychiatrycznej nie ma zastosowania. Do podanej zasady: „każdy objaw schizofreniczny jest tym pewniej natury procesowo-organicznej, im jaśniej i przytomniej występuje”, należy teraz dodać: „i jeśli wyrasta na tle konstytucji otępienia wczesnego”, bo na tym tle nawet w takim schizofrenicznym objawie pojedynczym, który wypływa przeważnie ze sfery psychicznej, tkwi jednak więcej charakteru fizycznego, niż gdzie indziej, ponieważ każdy przebieg odbywa się tutaj od góry mniej w warstwie funkcjonalnej, a więcej w warstwie organicznej. Możemy to twierdzić na podstawie malej zdolności do cofania się objawów chorobowych, zawsze coś zostaje po napadach. Jeżeli w klinicznym obrazie podczas ostrego procesu istnieje zanik tylko allopsychicznego oddźwięku to można oczekiwać tylko lekkiego uszkodzenia trwałego. Jeżeli zaś oprócz zaburzenia afektywnego jest rozpad świadomości jaźni, zanik określoności struktur myślowych, rozluźnienie i rozprzężenie motoryki, to intensywność procesu będzie także odpowiednio większa, jak również w przypadku, gdy tylko jeden objaw, np. zaburzenie afektywne, postępuje do najcięższego stopnia całkowitego wygaśnięcia także autopsychicznego oddźwięku.

W stosunku do schizofrenicznej katastrofy zasadniczo nowymi zespołami w obrębie przebiegów napadowych są przede wszystkim paranoidalny i parafreniczny. Schizofreniczna katastrofa nie używa tego zespołu jako właściwej drogi do rozpadu, natomiast wśród przebiegów skokowych (napadowych) zespół paranoidalny stoi prawie na pierwszym miejscu. Zresztą nie brak tu także zespołów nerwowych, przede wszystkim chronicznie hipochondrycznych, natrętnych i histerycznych. Także zdarzają się tutaj dłużej trwające skutki stanów emocjonalnych, z zabarwieniem depresyjnym, maniakalnym i lękowym. Na ogół można powiedzieć, że jednolitości kształtowania się objawów w przebiegu katastrofalnym przeciwstawia się w przebiegu skokowym zmienność objawów, niekiedy bardzo przelotnych. Spostrzega się tutaj objawy swoiste i nieswoiste, psychogenno-reaktywne i procesowe, występujące obok siebie albo kolejno po sobie. W przebiegu skokowym spostrzegamy epizody najróżnorodniejszego .rodzaju, reakcje (przeżyciowe, nie psychotyczne kształtują symptomatologię, i odczyny emocjonalne zakrywają charakter procesowy. To rozszerzanie się i większa różnorodność przejawiają się zresztą także w wieku (dwa szczyty: koło 20 r. ż. i między 35 a 45 r. ż.), i w różnorodności konstytucji (pyknicy i pykniczne postacie mieszane 21,4%, leptosomicy i atleci 61,6%, dysplastycy 10,3%).

W grupie „reakcji paranoidalnych” rozróżnia autor 4 podgrupy: pierwszą podgrupę wyleczonych i zdolnych do swego zawodu (11%), wśród nich 39 uległo wyzdrowieniu przez udział w pierwszej wielkiej wojnie światowej, reszta na ogól (blisko 90 %) jest nie wyleczonych, ale w pewnej liczbie zdolnych do swego zawodu (21,5%). Druga podgrupa wykazuje trzy rodzaje ustosunkowania się chorego do schizofrenicznego momentu urojeniowego, który albo staje się myślą przewodnią, linią kierunkową życia praktycznego, albo zostaje „otorbiony”, tj. ściśle wyodrębniony od ogółu zespołów wyobrażeniowych realnych, z korektą lub bez, albo wreszcie zostaje przełączony. W tym ostatnim przypadku, jak w otorbieniu, tworzą się w życiu psychicznym chorego dwa światy, ale, w przeciwieństwie do otorbienia, w przełączaniu moment urojeniowy nie ustępuje na plan tylny z bolesną nadwrażliwością, ale raczej w każdej chwili łatwo może nastąpić przestawienie ze sfery realnej w fantazyjną lub odwrotnie. Dla chorych moment urojeniowy nie jest wrażliwym zespołem, który należy izolować i zamykać — ale przeciwnie, jest przeżyciem uszczęśliwiającym, senno-widowiskowym, często jest wprost katatonicznym, nie potwierdzonym jawnie przez chorego tylko ze względu na bezcelowość. Czy i jak często powstaje przełączenie na urojeniowy świat fantazji, zależy od tego, czy możemy dla naszych chorych ukształtować świat realny zadowalająco i celowo. Trzecia podgrupa to nie wyleczeni i niezdolni do zawodu, ale pozostający poza zakładem dzięki pomyślnemu temperamentowi, ciepłej dobrotliwości, i osobowości skierowanej na zewnątrz, otwartej i praktycznie pośredniczącej. Ten rodzaj chorych bywa w zakładach wśród czwartej podgrupy tylko ze względów zewnętrznych, na brak opieki domowej. Czwarta podgrupa składa się jednak przeważnie z chorych, którzy wskutek zamkniętego w sobie życia wewnętrznego, nieufności, mizantropii i zgryźliwego niezadowolenia powoli kamienieją w swym urojeniu.