Dyssolucja świadomości i jej podział

Dyssolucja świadomości

Jeżeli istnieje ewolucja świadomości i motoru dynamicznego, który ją stwarza, to jest uwagi i zainteresowania, to tym samym musi istnieć także dyssolucja świadomości, uwagi i zainteresowania. Rzeczywiście w klinice, a zresztą i w granicach normy także, spotykamy dyssolucje świadomości, które można podzielić na dwie podstawowe kategorie.

Pierwszy rodzaj można by nazwać dyssolucją typu „wszystko albo nic”, drugi rodzaj przeciwnie jest dyssolucją częściową. Typ dyssolucji „wszystko albo nic” jest klasycznym przejawem jedności świadomości, jedności aktywności psychicznej, a także jedności aktywności korowej, pomimo jej podziału na aktywności piętrowe. Dyssolucje częściowe są klasycznym dowodem na to, że jedność czynnościowa świadomości ulega w toku ewolucji zróżnicowaniu, skoro dyssolucje częściowe są w ogóle możliwe, występują w liczbie mnogiej i tworzą prawie całą psychopatologię ze wszystkimi jej poszczególnymi obrazami, pomijając nieliczne wyjątki. Dyssolucje częściowe, stanowiące odwrotność ewolucji, wskazują na te jedyne płaszczyzny przekroju, które pozwalają na dokonanie naturalnego podziału aktywności psychicznej, na takie jej typy, które w pewnym stadium rozwoju są prawdziwym, realnym sternictwem myśli i zachowania się. Analogicznie dyssolucja typu „wszystko albo nic” jest pochodzenia podkorowego, zarówno w przypadkach fizjologicznych (naprzemienność stanów snu i czuwania), jak i patologicznych mamy tu do czynienia z podkorową regulacją aktywności korowo-psychicznej, jako całości i jedności czynnościowej.

Widzieliśmy, że Haskowec lokalizował świadomość podkorowo, a Kleist  nawet w opuszce. Zdaje się, że takie ogniskowe lokalizowanie świadomości w ogóle świadczy o wielkich różnicach w pojmowaniu tego, czym jest świadomość, i możliwe jest tylko wtedy, jeśli uważamy ją za jakąś odrębną władzę czy też anatomiczną cechę aktywności psychicznej. Natomiast my ujmujemy świadomość z punktu widzenia dynamicznego i ewolucyjnego, jako tę cechę życia psychicznego, która 1) najściślej jest uzależniona od uwagi, 2) polega na jasności doznawań i 3) ulega ewolucji wraz z życiem psychicznym w ogóle. Stąd odróżniamy z natury rzeczy różne rodzaje świadomości: instynktową świadomość noworodka, która może polegać jedynie na jasności doznawań protopatycznych, zależnej od nasilenia wrażeń ustrojowych; a nadto korowo-psychiczne rodzaje świadomości i jej jasności, odpowiadające trzem stadiom rozwoju psychicznego i trzem piętrom hierarchicznym kory mózgowej. U człowieka dorosłego są to oczywiście świadomości, które można by nazwać „częściowym i”, które są przejawem rozwoju i zróżnicowania psychicznego. Ale wiemy już dobrze, że równie uprawniony jest pogląd na całość, jedność i niepodzielność świadomości w każdym poszczególnym okresie jej rozwoju. Jedność świadomości w ogóle najjaskrawiej przejawia się właśnie u człowieka dorosłego w tej wędrówce świadomości po korze mózgowej, o której mówi Pawłow i której oczywiście musi odpowiadać wędrówka dominanty neurodynamicznej. Konieczność tej wędrówki fizjologicznie wypływa z ograniczoności energii nerwowej rozporządzalnej w każdej chwili, zaś psychologicznie z ograniczonej pojemności uwagi, zmuszającej człowieka do ciągłej zmiany przedmiotu, pozostającego w jasnym punkcie widzenia wewnętrznego. Świadomości częściowe mają zatem lokalizację piętrową, świadomość ogólna ma lokalizację w całym mózgowiu.

Dyssolucja pełna, całkowita, nie pozostawia nic ze świadomości, która zresztą przed swym zanikiem i po ustąpieniu tego zaniku pracuje normalnie: można by powiedzieć, że ten rodzaj dyssolucji podlega fizjologicznemu prawu „wszystko albo nic”. Jest to dyssolucja świadomości w ogóle, jako całości i jedności niepodzielnej, dyssolucja o znaczeniu zniesienia aktywności psychicznej w ogóle, czyli całej neuro- i psychodynamicznej osobniczej nadbudowy kory mózgowej. Można by mieć zresztą pewne wątpliwości, czy proces — jeżeli nie błyskawiczny, to zawsze bardzo krótki — takiego całkowitego zanikania świadomości można zaliczać do procesów dyssolucji, która jest przecież odwrotnością ewolucji i która tutaj przeskakuje ryczałtem wszystkie okresy pośrednie, w jakiś sposób żywiołowy przerywa wszelką pracę psychiczną kory mózgowej, można by powiedzieć, że jednym zamachem podcina najelementarniejsze ustrojowe warunki tej aktywności korowej. Właśnie dlatego, że patogeneza tej dyssolucji całościowej jest natury ustrojowej, zanik świadomości występuje z tym większą gwałtownością i prędkością, im bliżej ku opuszce znajduje się źródło, wywołujące ten zanik. Zdaje się, że tak jest nie tylko z pniem mózgowym, ale i z samą korą mózgową, ponieważ neurochirurdzy twierdzą, że operacje na płatach czołowych najmniej uszkadzają świadomość.

Drugim rodzajem dyssolucji jest dyssolucja częściowa, która jest właśnie klasycznym obrazem, odpowiadającym określeniu Jacksona, jako odwrotność procesu ewolucyjnego, dająca w swym wyniku objawy negatywne, czyli ubytkowe, zawsze dające się wykazać w hierarchicznie i ewolucyjnie najwyższych czynnościach nerwowych i psychicznych, i objawy pozytywne, wyzwolone, będące funkcją normalną, ale dla niższego poziomu ewolucji. Przvpominamy, na co już Jackson kładł wielki nacisk, że objawy negatywne są bezpośrednim skutkiem choroby, są zniszczeniem, wywołanym przez nią, zaś objawy pozytywne są pozostałością normalną, co najwyżej nieco wzmożoną w swej aktywności z powodu odpadnięcia zahamowania za strony mechanizmów nadrzędnych. Dyssolucja częściowa, jako odwrotność ewolucji, jest zatem procesem patogenetycznie najbardziej odwrotnym do dyssolucji pełnej, typu „wszystko albo nic” i w tej ostatniej proces chorobowy uszkadza ustrojowe, najgłębsze fizyczne podstawy mnemiczno-psychicznej nadbudowy jako całości; zaś w dyssolucji częściowej proces chorobowy uszkadza najwcześniej zawsze hierarchicznie i chronogennie najwyższe szczyty korowo-psychicznej nadbudowy. Oba te rodzaje dyssolucji omówimy teraz w ogólnych zarysach.

Prawo „wszystko albo nic”, według którego włókno, jeżeli zostaje pobudzone, albo nie wykazuje żadnego podrażnienia, albo też wykazuje je w stopniu maksymalnym, odkrył pierwszy Bowditch na mięśniu sercowym, Keith Lucas rozszerzył to prawo i na mięśnie szkieletowe, zaś ostatnio Adrian stwierdził, że także włókna nerwowe, posiadające otoczkę mielinową, przy każdej sile bodźca wyładowują tę samą ilość energii. Prawo to tylko pozornie wydaje się sprzeczne z faktem, że przy stopniowaniu siły bodźca, działającego na nerw, odpowiednio zwiększa się lub zmniejsza skutek podrażnienia pod postacią siły skurczu mięśniowego. Gotch tłumaczy to zjawisko tym, że wraz z silą podniety wzrasta lub zmniejsza się ilość włókien ulegających pobudzeniu, ale nasi-lenie podrażnienia poszczególnego włókna jest zawsze maksymalne, nie ulega żadnemu osłabieniu ani nasileniu i nie zmienia szybkości przewodzenia. Zupełnie innym typem przewodzenia podrażnienia jest przewodzenie z „dekrementem”, czyli ze słabnięciem nasilenia podrażniania tym większym, im bardziej się ono oddala od miejsca zadziałania bodźca — również zmniejsza się tutaj szybkość przewodzenia. Ten ostatni typ przewodzenia w klasyczny sposób został wykazany na niby-nóżkach rhizopodów.