Dyssolucja prelogiczna prędka – rodzaje halucynacji

Halucynacje (3)

Trzy, tak bardzo odmienne, a wzmiankowane dotąd rodzaje halucynacji (neurologiczna, majaczeniowa i ekstatyczna), mają jednak dwa zagadnienia podstawowe wspólne: 1) sprawę wyboru narządu zmysłowego, 2) sprawę ogólnego stanu halucynacyjnego. Z punktu widzenia dyssolucjyjnego interesują nas obydwa te zagadnienia: pierwsze, dlatego że w dyssolucjach zamroczeniowo-prelogicznych wybitnie przeważają omamy wzrokowe nad słuchowymi, zaś w dyssolucjach prelogicznych schizofrenicznych wybitnie przeważają omamy słuchowe nad wzrokowymi; zaś drugie zagadnienie dlatego, że „ogólny stan halucynacyjny” Heada jest głównym warunkiem powstawania wszelkich halucynacji w ogóle. Mourgue wykazał, jak widzieliśmy, że fizjologicznie ten „ogólny stan halucynacyjny powstaje najłatwiej w okresach przełączania przewagi układu współczulnego na parasympatyczny lub odwrotnie, a także we wszystkich tych przypadkach, które zmniejszają odporność układu nerwowego, jak stany gorączkowe, zatrucia, miesiączka, ciąża itp., albo nawet i szkodliwości moralne. Jednak nie tylko w fizjologicznej naprzemienności stanów snu i czuwania, ale nawet w innych wymienionych tu sprawach w warunkach zwykłych do stanów halucynacyjnych nie dochodzi. Aby powstały omamy, muszą zatem, oprócz wymienionych przez Morgue’a momentów, osłabiających odporność układu nerwowego, dochodzić jakieś inne jeszcze czynniki i musi być nieco bliżej wyjaśnione pytanie, o jakiej odporności tu należy myśleć, jakich części układu nerwowego. Praca Morgue’a nie daje na to pytanie odpowiedzi bezpośredniej, ale pośrednio rozstrzyga to zagadnienie w sposób zupełnie niedwuznaczny. Mianowicie, halucynacja jest według niego »wyłącznie dziełem instynktu, który użytkuje na swoją korzyść narząd rzutowania przestrzennego, służący normalnie dla orientacji w świecie zewnętrznym«, i który opanowuje sferę orientacji i przyczynowości. Instynkt utożsamia ten autor z jednej strony z afektywnością, niższą (hormetery) i wyższą (neohormetery), zaś z drugiej strony z układem organo-wegetatywnym. Układ zwierzęcy na poziomie, na którym przebiega halucynacja, określa Mourgue nazwą sfery przyczynowości, która jest czynnikiem wykonawczym układu życia instynktownego, jak to eksperymentalnie stwierdził W. R. Hess. Inaczej mówiąc, Mourgue stoi dotąd na stanowisku klasycznego poglądu, który układ zwierzęcy przeciwstawia układowi wegetatywnemu, z tą główną modyfikacją, że chociaż układ zwierzęcy stoi hierarchicznie i rozwojowo wyżej, to jednak układ wegetatywny steruje zwierzęcym. Ale już mówiliśmy o tym, że w anatomo-fizjologicznym odpowiedniku zespołu poznawczo-uczuciowego musimy sobie wyobrażać zlewanie się ze sobą elementów układu wegetatywnego i zwierzęcego, a nie ich przeciwstawianie się. Anatomicznie i czynnościowo wyodrębnianie układu wegetatywnego i układu zwierzęcego ma swoje uzasadnienie na obwodzie począwszy od obwodowych narządów zmysłowych aż do wrót wejścia ich dróg w korze mózgowej, albo do wrót wyjścia z kory dróg odśrodkowych. Ale w ośrodkowym układzie nerwowym taki podział, zwłaszcza na górnych jego piętrach korowych, staje się w dużym stopniu fikcją, ponieważ w korze mózgowej do dzisiejszego dnia w wielu razach nie potrafimy anatomicznie odróżnić układu zwierzęcego od wegetatywnego, do tego stopnia oba zrastają się ze sobą. Z punktu widzenia czynnościowego mówienie o odrębnych funkcjach tych układów, zwłaszcza na poziomie aktywności intrapsychicznej, byłoby fikcją jeszcze większą: jeżeli na poziomie podkorowym znamy jeszcze afektywność protopatyczną, dodatnią (klisis) i ujemną (ekklisis), obie pozbawione u człowieka składnika dyskryminacyjnego — to na poziomie korowym przeciwnie nie znamy już w ogóle żadnego uczucia, które by nie było intelektualizowane, tj. które nie byłoby zlane ze swym składnikiem gnostycznym w nierozerwalną jedność czynnościową, czyli zespół poznawczo-uczuciowy — chociaż oczywiście tendencje uczuciowe, które tworzą taki zespół albo zespół kinestetyczno-mnemiczny, z czasem gasną, podczas gdy ich składniki mnemicznopoznawcze lub mnemiczno-kinestetyczne stają się gotowym materiałem wiedzy lub sprawności ruchowych, zdeponowanych w dawniejszych warstwach chronogennych, do ewentualnego rozporządzenia nowych tendencji uczuciowych. Mourgue często podkreśla ciągłą zmienność instynktu, ponieważ nazwą tą obejmuje i uczuciowość korową, nie tylko podkorową. Naszym zdaniem lepiej jest nazwę instynktu ograniczyć li tylko do protopatycznej uczuciowości podkorowej, która jakościowo jest zupełnie niezmienna w życiu osobniczym, ale która jest zarazem jedynym pierwotnym źródłem całej uczuciowości korowo-psychicznej, ulegającej rzeczywiście ciągłym zmianom do końca życia osobniczego. Wracamy tu do tej chronogenno-topogennej ewolucji piętrowych dynamizmów psychicznych, której odwrotnością jest proces dyssolucyjny; bez należytego uwzględnienia tego ostatniego nie może być wyjaśniony bez reszty proces halucynowania. Z naszego punktu widzenia każde halucynowanie jest procesem dyssolucyjnym, wykazującym objaw negatywny, mianowicie niemożność prawidłowego postrzegania rzeczywistości, i objaw pozytywny, polegający na postrzeganiu omamu czy omamów lub na myśleniu onirycznym. Każdy proces dyssolucji z natury swej wykazuje zawsze ubytki przede wszystkim w dynamizmach najbardziej złożonych i najsłabiej zorganizowanych, a więc ewolucyjnie najwyższych, czyli czołowo-logicznych; natomiast wyzwolone zostają zawsze dynamizmy podrzędne. Proces halucynowania jest zatem zawsze, jako objaw dodatni, procesem wyzwolonym podrzędnym, normalnym dla danego poziomu ewolucyjnego. Wychodząc z tego założenia, należałoby sądzić, że każdy proces halucynowania (stan halucynacyjny Heada), jest zawsze procesem prelogicznym, tak samo jak każde urojenie. Wprawdzie autorzy opisują zwykle halucynacje jako zaburzenia postrzegania, które jest procesem psychicznym — w porównaniu do procesów prelogicznych — bardziej elementarnym i pierwotnym, stanowiącym jedyną aktywność korowo-psychiczną w okresie, w którym u dziecka panuje tylko odruchowość warunkowa, chronologicznie wcześniejsza od aktywności intrapsychiczno-prelogicznej.

Jednakże o zaburzeniach postrzegania jako takiego procesu, który stwierdzamy już w najwcześniejszym okresie rozwoju psychicznego, mianowicie w okresie wyłącznego panowania odruchowości warunkowej, mamy prawo mówić tylko w tych przypadkach, w których istnieją prawdziwe, neurologicznie wywołane ubytki, a więc w przypadkach np. połowiczego halucynowania w wypadłej połowie pola widzenia. Anomalią neurologiczną jest tu tylko niedowidzenie połowicze a nie same omamy, które w pewnych warunkach „ogólnego stanu halucynacyjnego”, czyli dynamizmu prelogicznego wyzwolonego, są rzeczą równie normalną, jak ejdetyzm u dzieci albo sny u dorosłych. Połowiczość halucynacji w tych razach w ogóle nie jest zaburzeniem psychicznym, ale jest zaburzeniem areae striatae, będącej obwodem w stosunku do globalnych narządów korowo-psychicznych, które są fizjologicznym odpowiednikiem tej aktywności psychicznej, do której należą omamy. Fakt połowiczości takich omamów świadczy o tym, że projekcyjny narząd korowy wzroku odgrywa jednak jakąś — dotąd bliżej nie znaną — rolę w zjawiskach halucynowania.

Jeżeli nawet w tych przypadkach, a także w przypadkach halucynacji u chorych na serce lub płuca, ale zdrowych psychicznie, dla wystąpienia omamów koniecznym warunkiem jest powstanie „ogólnego stanu halucynacyjnego” Heada, to świadczy to o tym, że w każdym przypadku halucynacji mamy do czynienia z aktywnością dynamizmów prelogicznych, a więc z pewnym stopniem ich wyzwolenia — chociażby tylko chwilowego — spod kontroli dynamizmów przyczynowo-logicznych. Ubytek, objaw ujemny, polega tu zatem — jak zawsze w dyssolucjach — na niedomodze przede wszystkim dynamizmów czołowo-logicznych, objawy dodatnie, pozostałe, polegają na wyzwolonych dynamizmach prelogicznych.

Pomijamy tutaj sprawę marzeń sennych, o których mówiliśmy w pierwszym tomie tej pracy, i przejdziemy raczej do omówienia tego typu patologicznych stanów halucynacyjnych, które autorzy francuscy nazywają „stanami onirycznymi”, dla podkreślenia pokrewieństwa tych przeżyć z przeżyciami w marzeniach sennych.

Krapelin rozróżnia z Liebermeistrem kilka stopni gorączkowych zaburzeń majaczeniowych, »które widocznie odpowiadają stopniowi rozwoju procesu chorobowego w mózgu, i które prowadzą od objawów podrażnienia stopniowo do objawów porażenia życia psychicznego«. »Pierwszy stopień majaczenia gorączkowego cechuje się ogólnym złym samopoczuciem, wrażliwością na silniejsze podrażnienia zmysłowe, drażliwością, niechęcią do pracy umysłowej, lekkim niepokojem i zaburzeniem snu z żywymi, przerażającymi marzeniami sennymi. W drugim stopniu zaburzenie świadomości jest głębsze, spostrzeganie zostaje zafałszowane przez szybko mnożące się złudzenia zmysłowe, iluzje i halucynacje. Wyobrażenia stają się coraz bardziej żywe, ich przebieg bezładny i podobny do marzeń sennych, unieżależnia się od świadomego wpływu chorego. Chorzy mają wrażenie, że grożą im jakieś bajkowe postacie, walczą rozpaczliwie z rzekomymi wrogami; z wzorów tapety tworzą się chichoczące straszydła albo główki aniołów, które się zwalniają z tapety i latają po pokoju; chory czuje, jak mu ktoś głowę zdejmuje, jak ktoś skubie jego kołdrę. Lekki jak piórko, unosząc się w powietrzu, chory przepływa nad pstrą, bajkową miejscowością, poprzez pysznie przybrane przestrzenie; dźwięczy głos dzwonów i słychać splątane krzyki, wrogie przekleństwa albo miłą muzykę. We wszystkie te bezładne przeżycia wkraczają pojedyncze prawdziwe spostrzeżenia, które na mgnienie oka przywracają chorego do przytomności; wkrótce jednak tonie on ponownie w potoku masowo wdzierających się złudzeń. Równocześnie wzrasta niepokój; budzą się żywe nastroje, wesołe lub smutne, i rozwijają się w stany uczuciowe, aż na szczycie trzeciego stopnia dochodzi do chorobowego obrazu silnego zamroczenia świadomości z zupełną nieprzytomnością, splątaną gonitwą myślową, często się zmieniającymi wybuchami uczuciowymi i gwałtownym, niekiedy szalonym pędem do ruchu. Zresztą w tym okresie często się już dołączają do tych zjawisk psychicznego podrażnienia pojedyncze obrazy porażenia (przejściowa senność, słabość i niepewność ruchów), które stanowią przejściowy okres do zupełnego zaniku życia psychicznego. W czwartym stopniu podniecenie słabnie i ogranicza się do skubania i niepewnego obmacywania dookoła. Chory mruczy poszczególne bezładne wyrazy lub zdania (majaczenie gnuśne) i w końcu zapada w stan ciągłej martwoty (koma, letarg), z której nie można go obudzić wcale, albo tylko przejściowo i tylko przez bardzo silne podniety«. Przy pomyślnym przebiegu, chorzy po minięciu majaczenia jakiś czas są jeszcze ociężali, wrażliwi, kapryśni, łatwo się nużą.

Przytoczyliśmy dosłownie ten opis stopniowania majaczeń gorączkowych z podręcznika Krapelina dlatego, aby sprawdzić, czy to kliniczne stopniowanie stanu majaczeniowego w ujęciu starszych autorów daje się pogodzić ze stopniami głębokości dyssolucyjnej, rozpatrywanej z punktu widzenia psychofizjologicznego. Klinicysta niemiecki widzi w tych wzrastających gorączkowych majaczeniach przebieg od podrażnienia mózgu do porażenia; według Jacksona proces chorobowy już od pierwszego okresu cechuje się objawami i ubytkowymi, i wyzwoleniowymi, a następnie zmniejszaniem się zakresu objawów wyzwolonych w miarę narastania ubytków w dalszych okresach.

Normalny wzajemny stosunek dwóch wielkich dynamizmów korowych autonomicznych, czołowo-logicznego i pozaczołowo-prelogicznego, ulega w majaczeniach gorączkowych coraz dalej idącemu przesunięciu sił.

W pierwszym okresie majaczenia gorączkowego normalna przewaga sternictwa czołowo-logicznego jest jeszcze wyraźna; chociaż częściowa jego niedomoga już się przejawia w niechęci do pracy umysłowej i w niemożności systematycznego zajmowania się nią wskutek łatwego nużenia się; odpowiednio do tego nieznacznego stopnia niedomogi dynamizmów sprzężonych ich pozostała aktywność jest jeszcze w dużym stopniu prawidłowa, z wyjątkiem pewnej drażliwości, niepokoju, snów przerażającej treści. Z jednej strony łatwość, szybkość i pewna gorączkowość reakcji Ina podniety zewnętrzne świadczą o wzmożeniu pobudliwości, zaś z drugiej strony łatwe nużenie się i wyczerpywanie składają się w tym pierwszym okresie na obraz ostrego stanu nerwicowego, który tak pospolicie spotykamy w różnych zakażeniach i zatruciach organizmu, działających na „fizyczną podstawę świadomości”, ale także w okresie początkowym bardzo wielu innych schorzeń.

W drugim i trzecim okresie naturalna ciągłość, trwałość i celowość uczuciowości czołowo-sprzężonej zaczyna zanikać w dzień, początkowo na krótkie chwile, a potem na czas coraz dłuższy, w którym już nie można uzyskać od chorego odpowiedzi rozsądnych. Aż wreszcie na szczycie stanu majaczeniowego nie można już znaleźć w ogóle żadnych przejawów aktywności sterującej i hamującej narządu czołowo-logicznego, natomiast znajdujemy coraz większe nasilanie się wyzwalanych i niehamowanych objawów pozytywnych, majaczeniowych. Te obrazy kliniczne, przedstawiające w tych dwóch okresach walkę pomiędzy psychiczną dominantą normalnego sternictwa logicznego z jednej strony a dominantą prelogiczną z drugiej, są psychofizjologicznie walką pomiędzy neuro-dominantą czołową z jednej strony a neuro-dominantą wewnątrzkorowo-pozaczołową z drugiej, walką, w której w pierwszym okresie i w początkach drugiego przewaga jest jeszcze po stronie dominanty czołowo-logicznej, która jednak szybko ulega coraz większemu osłabieniu.

Krapelin zaznacza, że w trzecim okresie stanu majaczeniowego do zjawisk psychicznego podrażnienia często dołączają się pojedyncze objawy porażenia (przejściowa senność, słabość i niepewność ruchów), które w czwartym okresie opanowują obraz chorobowy. Zdaje się jednak, że bardziej słuszne jest ujęcie Jacksona, który już w najwcześniejszych okresach choroby widzi dwojakiego rodzaju objawy: negatywne i pozytywne, czyli ubytki i aktywność pozostałą. Z tego punktu widzenia już nerwicowe objawy pierwszego okresu są objawami pozytywnymi, wyzwolonymi wskutek lekkiej niedomogi hamulców nadrzędnych (objaw negatywny). Drugi okres autorów niemieckich z punktu widzenia dyssolucyjnego jest tylko dalszym ciągiem, pogłębianiem się okresu pierwszego, czyli narastaniem coraz większej niedomogi wciąż tych samych dynamizmów czołowo-logicznych, i coraz większym wyzwalaniem się dynamizmów prelogicznych. W tych dwóch pierwszych okresach choroby kliniczne przejawy aktywności pozostałej różnią się wprawdzie bardzo od siebie (obraz nerwicowy w pierwszym okresie, zaś obraz majaczeniowy w drugim), ale objaw podstawowy — ubytek — w obu tych okresach jest tylko ilościowo różny, zaś jakościowo dotyczy wciąż tych samych dynamizmów czołowo-logicznych. Natomiast w okresie trzecim i czwartym coraz wyraźniej występują i pogłębiają się ubytki także i dynamizmów pozaczołowo-prelogicznych, czyli objawy porażenne psychiki według autorów niemieckich. Zwiększanie się ubytków aktywności prelogicznej przejawia się w jej coraz mniejszej ciągłości, coraz większej fragmentaryczności, w coraz większym jej rwaniu się na strzępy i wreszcie zanikaniu czynności intrapsychicznych w ogóle, a nawet odruchowych. W końcu — w razie zupełnie niepomyślnego przebiegu — następuje porażenie także i piętra mechanizmów opuszkowych. Pogłębianie się dyssolucji psychicznej w niepomyślnych przypadkach deliriów z zakażenia lub zatrucia jest zatem istotnie procesem odwrotnym do ewolucji, gdyż jest to proces porażający aktywność coraz głębszych pięter topogennych, od narządu czołowego do opuszki poprzez wszystkie warstwy osobniczego, chronogennego rozwoju mnemiczno-psychicznego, aż do funkcji czysto ustrojowych. W przypadkach pomyślnych zatrzymania się i cofania procesu dyssolucyjnego, które .może nastąpić w każdym jego okresie i na każdym poziomie, stopniowo zaczyna wracać sternictwo normalne, rozsądek, orientacja, hamulce itd. Powrót do zdrowia następuje po pewnym stadium ociężałości, wrażliwości, drażliwości i łatwego nużenia się, a więc stadium, mającym znowu charakter nerwowości ogólnej, i polega na ponownym objęciu zwierzchniego sternictwa nad myśleniem i działaniem osobnika przez dynamizmy czołowo-logiczne.