Dyssolucja psychonerwicowa – histeria, psychastenia, neurastenia

Histeria

Od czasów Bearda (1880), który pierwszy opisał obrazy pobudliwej astenii nerwowej (neurastenii), jako przejaw gorączkowego życia zwłaszcza w wielkich miastach krajów cywilizowanych, zapatrywania na tę sprawę uległy daleko idącym przemianom. Etiologia okazała się bez porównania bardziej różnorodna, niż przypuszczał Beard, gdyż wielką rolę w powstawaniu tej psychonerwicy odgrywa dziedziczność, szkodliwości wrodzone, zakażenia i zatrucia, urazy, zwłaszcza psychiczne itd. itd. Podłoże pobudliwej słabości nerwowej jest wspólne dla wszystkich psychonerwic i wszelkich reakcji psychonerwicowych.

Zastanawiającą rzeczą jest nadzwyczajne rozpowszechnienie stanów neurastenicznych. Nie ma i nie może być dokładnej statystyki tej sprawy, która wykazuje z jednej strony wszelkie możliwe przejścia do stanu normalnego, zaś z drugiej strony jest reakcją — zwłaszcza u ludzi, wykazujących pobudliwość — na wszelkie możliwe choroby i uszkodzenia ciała i aktywności psychicznej.

Dla nas, z punktu widzenia dyssolucyjnego, oczywiście najciekawszy jest stosunek obrazu neurastenicznego do psychoz w ogóle, a do psychoz dyssolucyjnych, tj. do deliriów, do schizofrenii, do stanów urojeniowych w innych chorobach psychicznych w szczególności.

Jackson, jak widzieliśmy, już w roku 1884 twierdził, że jeśli się mówi o chorym, że jest doskonale przytomny, ale chwiejny, łatwo zapomina i wypowiada się w sposób niejasny, jest apatyczny, to takie szczegółowe wyliczenia wskazują na ubytki w zakresie woli, pamięci, rozumowania i uczuciowości, to jest w zakresie wyróżnianych elementów świadomości. Jeżeli poza tym chory jest rzeczywiście „doskonale przytomny”, to Jackson prawdopodobnie miał tu na myśli nie psychozę, ale jakiś stan nerwicowy, stanowiący’ najpłytszy stopień dyssolucji psychicznej, wykazujący już jednak oczywiście — jak wszystkie prawdziwe dyssolucje — objawy negatywne i objawy pozytywne, które nie zawsze dają się dość łatwo zróżnicować. Jeżeli inteligentny chory wyraża obawę, czy nie dostaje porażenia postępującego, gdyż od tygodnia po trzykrotnym przeczytaniu banalnego artykułu w swym dzienniku zupełnie nie jest w stanie zorientować się w jego treści, to na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że „zaburzeniem generacyjnym” jest tu objaw negatywny pod postacią zaburzenia zapamiętywania i pojmowania. W rzeczywistości tak by było, gdybyśmy tu mieli naprawdę do czynienia z porażeniem postępującym. Ale jeżeli pacjent bez żadnych trudności kieruje nadal wielką fabryką, która funkcjonuje wcale nie gorzej niż dawniej, jeżeli nie ma w ogóle żadnych objawów porażenia postępującego, i jeżeli okazuje się, że przed paru tygodniami miał rodzinne przejście, które nie zostało zlikwidowane, a które powoduje ciągły jego niepokój, niemożność zajmowania się czymkolwiek poza godzinami najkonieczniejszej pracy fabrycznej, bóle głowy, bezsenność z lękami nocnymi i dokuczliwym swędzeniem skóry — to nie możemy wątpić, że jest to stan tylko nerwicowy. Uraz psychiczny, który wywołał ten stan przygnębienia, niepokojów i lęków, jest tu wyraźnie etiologicznym czynnikiem tego ostrego stanu nerwicowego. Jednakże z punktu widzenia dyssolucyjnego idzie nam wcale nie o etiologię, ale o zrozumienie stopnia głębokości dyssolucii, który daje się poniekąd wymierzyć przez określenie stosunku objawów negatywnych do pozytywnych. W pracy zawodowej w ogóle żadnych ubytków nie stwierdziliśmy. W domu wykazywana niemożność zapamiętywania i pojmowania jest oczywiście zaburzeniem „sfery” intelektualnej, ale nie pierwotnym, jak w porażeniu postępującym, którego żadnych objawów pacjent nigdy nie wykazywał — tylko wtórnym, wypływającym z pierwotnego zaburzenia afektywnego, wzruszeniowego, uniemożliwającego normalną pracę uwagi przy czytaniu banalnego artykułu dziennikarskiego. Widocznie nie budził on żadnego zainteresowania pacjenta, tylko budził jego wzrastający lęk w chwili spostrzegania, że nie zrozumiał i nie zapamiętał treści artykułu. Jednakże niepokój i lęk nie jest objawem negatywnym, ubytkiem, ale jest objawem pozytywnym, wyzwolonym, nadmiernie czynnym właśnie dlatego, że zabrakło tu jakiegoś nadrzędnego hamulca. Co jest w danym przypadku tym brakującym hamulcem, tym ubytkiem najpierwotniejszym, „zaburzeniem generacyjnym”, spowodowanym bezpośrednio przez proces chorobowy? Na pewno ubytkiem tym nie są zaburzenia kojarzenia ani pamięci, ani krytycyzmu, ponieważ poza czytanym, ale nie rozumianym artykułem i wnioskiem o porażeniu postępującym, pacjent wszystko doskonale oceniał i rozumował zupełnie krytycznie, a zresztą wiemy, że z dynamicznego punktu widzenia kojarzenia same przez się nie stanowią żadnej siły hamującej lub kierowniczej. Siłą taką może być tylko jakaś tendencja uczuciowa, jakieś nastawienie poznawczo-afektywne, które w warunkach zupełnie normalnych, to jest nie wzruszeniowych, dobrze hamuje lękowe wnioski o możliwości porażenia postępującego przez to, że budzi wielostronne i przeciwstawne rozważania. „Przecież nigdy nie chorowałem na kiłę, przecież w daleko trudniejszych i zawilszych sprawach zawodowych ani zapamiętywanie, ani inteligencja mnie nie zawodzi, przecież jest wyraźne, że ogarnia mnie lęk, który bez najmniejszego uzasadnienia przenosi się, promieniuje z mego przeżycia rodzinnego na sprawę czytanego artykułu dziennikarskiego itd. itd.” Wyjaśnia się sytuacja w całej pełni dopiero wtedy, jeżeli zdajemy sobie sprawę z tego, że każdy uraz psychiczny budzi stan wzruszeniowy, który burzy na jakimś punkcie dotychczasowy ład w sprzężonym układzie tendencji i nastawień poznawczo-afektywnych danego osobnika. Usunąć stan wzruszeniowy, a więc zaprowadzić jakiś nowy ład i nowy układ hierarchiczny wśród tendencji i nastawień uczuciowych sprzężonych można tylko przez zlikwidowanie urazu psychicznego w taki lub inny sposób. Ze sprzężonego charakteru takiego układu wynika, że uraz psychiczny, który niszczy lub zagraża istnieniu tylko jednej z tendencji dotychczasowego układu sił, przez to samo zmusza do nowego przystosowania się w ogóle wszystkie te siły sprzężone, jak zmiana poziomu wody w jednym z komunikujących się naczyń wpływa na poziom wody w innych naczyniach.

Jeżeli teraz spytamy ponownie, co w tym obrazie nerwicowym jest objawem negatywnym, ubytkiem, pierwotnie przez szkodliwość wywołanym, to musimy powiedzieć, że jest nim ubytek dotychczasowej harmonii w układzie sprzężonych sił i nastawień poznawczo-uczuciowych. Wszystkie inne objawy: niepokój, lęk, przeczulica, drażliwość, zaburzenia uwagi, zapamiętywania, pojmowania itd. — są objawami pozytywnymi, wyzwolonymi, normalnymi dla niższego poziomu ewoIucji. A ponieważ w tych przypadkach jest na ogół zachowana krytyczna ocena sytuacji i dążność do wybrnięcia z niej przez stworzenie jakiegoś nowego ładu i nowego układu sił, więc nawet ludziom nerwowym w wielu razach udaje się uraz psychiczny w zupełności zlikwidować, zaprowadzić nowy ład w hierarchii dążeń i pragnień, czyli wrócić do dobrze sprzężonego poziomu ewolucyjnego. W przypadkach, w których zlikwidowanie urazu nie udaje się z jakichkolwiek względów, psychonerwica trwa dalej. Ale nawet w tych przypadkach poziom dyssolucji nie jest głęboki, gdyż na ogól dopóki nie ma psychozy — nawet niezupełnie zharmonizowani zwierzchnie, sprzężone sternictwo myśli i zachowania się człowieka wystarcza dla życiowo koniecznego dostosowywania się do potrzeb własnych, do wymagań społecznych i do opanowywania uczuć izolowanych. Tutaj te wyższe dynamizmy psychiczne, pomimo wzruszeniowego ich zaburzenia, działają jeszcze na tyle sprawnie, że nie dopuszczają nie tylko do jakiegoś niewłaściwego zachowania się, ale także nie dopuszczają do powstawania urojeń, do stanowczego przekonania pacjenta, że jest chory na porażenie postępujące, chociaż pewien ubytek tych wyższych dynamizmów wyzwala lęk, że to może być porażenie postępujące, i ten lęk tłumi argumenty przeciwstawne. Jest to dynamizm psychiczny, zupełnie normalny u dziecka, a i u dorosłych bardzo częsty, występujący przy każdym uczuciu silniejszym, zyskującym dostateczną przewagę nad innymi nastawieniami uczuciowymi. Tu jeszcze nie ma myślenia prelogicznego w całej pełni, występującego przy silnej niedomodze dynamizmów nadrzędnych, ale mamy tu już do czynienia z pograniczem pomiędzy myśleniem logicznym a prelogicznym, a więc znaj słabszym stopniem — jeszcze wewnątrzpiętrowej — głębokości dyssolucji aktywności psychicznej, stopniem, który w klinice nazywamy zespołem psychonerwicowym.

Ten charakter pogranicza przejawia się w tym, że z jednej strony psychonerwice są bliższe zdrowiapsychicznego niż choroby psychicznej, zaś z drugiej strony wykazują już jednak pewne poszczególne cechy należące do charakterystyki myślenia prelogicznego. Przede wszystkim należy tu jakieś izolowane, niedostatecznie kontrolowane działanie określonych nastawień uczuciowych, określonych obaw i pragnień. Widzieliśmy, że Charcot i Janet, a także Babiński, nazywali sugestie histeryczne „automatycznymi”, czyli działającymi bez udziału „woli” i świadomości osobnika. W naszej terminologii dyssolucyjnej należałoby je właśnie nazwać już prelogicznymi, wbrew poglądowi Charcota, który sugestie histeryczne porównywał z „pasożytem w umyśle”. Określenie histerii przez Janeta w dużym stopniu nadaje się do określania schizofrenii, gdyż — jak widzieliśmy — jego zdaniem histeria »cechuje się zwężeniem pola świadomości osobniczej i tendencją do rozszczepienia i do izolowania się układów myślowych i czynności, które przez swoją syntezę stanowią osobowość«. Także podstawowe „zaburzenia woli”, cechujące według Janeta psychastenię, jak abulia i gnuśność, zobojętnienie afektywne chorego na wszystko, co leży poza obrębem chorobowych zainteresowań pacjenta, a także jego „marzycielstwo”, uczucia niezupełności, trudności, bezużyteczne przeżuwanie, depersonalizacja, są również cechami myślenia prelogicznego. Trudno jest dzisiaj zgodzić się na dość metafizyczną i zupełnie dowolną hierarchię czynności umysłowych, proponowaną przez J an e t a i nie mającą nic wspólnego z ewolucją. Ale jest rzeczą charakterystyczną, że i według niego w psychastenii występuje niedomoga najwyższej funkcji umysłowej, mianowicie funkcji rzeczywistości. Dyssolucja może się zatrzymać na każdym poziomie, a więc i na każdym psychonerwicowym poziomie; ale z psychonerwic żadna nie jest tak bliska schizofrenii, jak psychastenia, która spośród nerwic zdaje się najczęściej rzeczywiście przekształcać się w wykończony obraz schizofrenii — natomiast neurasteniczny obraz zdaje się być najsłabszym stopniem dyssolucji, a więc najdalszym od schizofrenii. W końcu ubiegłego wieku można było często słyszeć i czytać zdanie, że nerwice i psychozy wykazują pewną przeciwstawność w tym znaczeniu, że nerwica nie przekształca się w psychozę, a nawet jak gdyby chroniła nerwicowego pacjenta przed psychozą. Gdyby ten pogląd był uzasadniony, to oczywiście wyłączałby całkowicie nasz pogląd na nerwice, jako na najsłabszy stopień głębokości dyssolucyjnej, który zatem, przy dalszym pogłębianiu się, z natury rzeczy właśnie prowadzi do psychoz. I przeciwnie, gdyby nasz pogląd był słuszny, to wszystkie psychozy, będące procesami odwrotnymi do ewolucji, powinny zaczynać się od obrazów nerwicowych. Musimy zatem obecnie skontrolować, czy doświadczenie kliniczne potwierdza to teoretyczne przypuszczenie, czy też wręcz mu zaprzecza.