Psychopatie dziecięce

Smutne dziecko

Osobny rozdział poświęca de Sanctis „dzieciom niemoralnym i przestępcom nieletnim”. Przestępczość dzieci poniżej 12 lat jest prawie cała natury patologicznej, zaniedbanie moralne i przyczyny społeczne (rodzinne) wchodzą tu zawsze w grę tylko w małym stopniu. Każde dziecko ma swój wiek nie tylko chronologiczny, fizjologiczny i umysłowy, ale także „wiek moralny”. Tak zwany zmysł moralny ma swoją ewolucję. Małe dziecko utożsamia praktycznie pojęcia zla i dobra z tym, co jest zabronione, dozwolone lub polecone, czyli z posłuszeństwem. Badania Kleina nad dziećmi od 8 do 18 roku życia, a także J. Joteyko nad uczniami belgijskimi od 15 do 19 roku życia wykazały, że w dzieciństwie ocena tego, co jest sprawiedliwe i niesprawiedliwe, opiera się na motywach natury emotywnej, które dopiero z biegiem lat stają się nieosobowymi i przedmiotowymi. Tendencje moralne i niemoralne — twierdzi de Sanctis — wciąż się przejawiają w zachowaniu się już najmniejszych nawet dzieci. Już w pierwszym roku życia można przewidywać przyszłego urwisa, niepoprawnego. Domaganie się pokarmu, zabawa, zachowanie się w stosunku do zwierząt domowych, do młodszego rodzeństwa i towarzyszy, w stosunku do rodziców — wszystko to zdradza impulsywność albo refleksyjność, zuchwalstwo lub umiar, gwałtowność lub łagodność, okrucieństwo lub delikatność. Zmysłowość, przewaga instynktów, niepoddawanie się wpływom wychowawczym, przejawiają się wyraźnie już w czwartym roku życia. Tak więc tylko w porównaniu z prawdziwym rozwojem moralnym i społecznym można przyjąć, że takie dziecko jest istotą „przedmoralną”. Dziecko, które nie dorasta do odpowiedniego „wieku moralnego”, jest charakterem anormalnym, czyli anormalnością zachowania się moralnego. Główną przyczyną takich własności moralnych i niemoralnych  jest dziedziczność. Dziedziczenie tendencji kryminalnych nie ulega wątpliwości, przejawiają się one już w pierwszym roku życia, ale w większości przypadków z czasem zanikają, trwają tylko w przypadkach wyjątkowych. Dziedziczenie cech psychicznych jest pewne, ale są one siłą potencjalną, nie aktualną. Collin znalazł wśród nieletnich przestępców 30% normalnych, czyli zaniedbanych moralnie, 10% „ciężkich” anormalnych (oligofrenów, epileptyków, zboczeń instynktu itp.) i 60% lekko anormalnych, których anormalność jest wykazywana tylko przez badanie specjalne i którzy wszyscy wykazują jakieś obarczenia dziedziczne.

Powstaje teraz pytanie, czy nowsza psychiatria wieku dziecięcego przyniosła nam rozstrzygnięcie wielkiego zagadnienia psychopatii, stwierdzanej według de Sanctisa u 3% ogółu dzieci, a więc w przybliżeniu około trzech razy częściej aniżeli oligofrenia w różnym wieku, którą autorzy obliczają w przybliżeniu na 1% ogółu ludności . Niestety, na to pytanie musimy odpowiedzieć dotąd zupełnie przecząco. Jednakże nawet przy dzisiejszym stanie psychiatrii dziecięcej, która sama pozostaje jeszcze prawie w kolebce, możemy — jak się zdaje — przynajmniej przewidywać, w jakim kierunku pójdą poszukiwania prawdy w tym zakresie. Najbardziej podstawowe wnioski, które można dotychczas wyciągnąć z badania psychoz dziecięcych, są następujące: w wieku przedszkolnym spotykamy cały szereg chorób mózgowych, które powodują ciężkie stany głuptactwa. Bardzo dobry znawca tych spraw, Henryk Higier, same tylko heredopatie półkul mózgowych wylicza w długim, poprzednio podanym szeregu.

Ale wszystkie te choroby mózgowe cechują się przede wszystkim głuptactwem, a nie psychopatią Jeżeli pominiemy przypadki głuptactwa dziedziczno-rodzinnego, a także głuptactwa towarzyszącego organicznym heredodegeneracjom, a wreszcie i przypadki nerwowości niezróżnicowanej, to trzeba powiedzieć, że psychoz właściwych, funkcjonalnych, nie spotykamy do 6 roku życia wcale, w wieku zaś szkolnym (7-12 r. ż.) już spotykamy, ale w jakiejś postaci poronnej, różniącej się od psychoz u dorosłych tym bardziej, im dziecko jest młodsze, natomiast w postaci mniej więcej wykończonej występują dopiero w wieku pokwitania. Mówimy tu, oczywiście, o psychozie maniakalno-depresyjnej i o schizofrenii, ponieważ one właśnie są psychozami funkcjonalnymi. Nie są jasne przyczyny, dla których w wieku przedszkolnym nie spotykamy psychozy maniakalno-depresyjnej ani schizofrenii. Wyjaśnienie, podawane najczęściej przez autorów, że tę przyczynę należy upatrywać w braku osobowości psychicznej lub jej warstw rozwojowo najwyższych, nie jest przekonywające, bo przecież i najzdrowsze dziecko w tym wieku nie ma jeszcze rozwiniętych dynamizmów czołowo-logicznych, a pomimo tego nie jest psychopatyczne.

Na pierwszy rzut oka może się wydawać dziwne, że te dwie grupy psychoz występują względnie tak późno pomimo tego, że przecież ich występowanie na tle dwóch biologicznie równych konstytucji dziedzicznych jest rzeczą już powszechnie uznaną, można by się więc spodziewać, że te dziedziczne skłonności ujawnią się właśnie wyjątkowo wcześnie. Ale z drugiej strony należy zwrócić uwagę na to, że 1) dziedziczna jest nie sama psychoza, ale konstytucja psychiczna i cielesna, usposabiająca w pewnych warunkach tylko do jednej z tych dwóch psychoz, i 2) cechy par excellence dziedziczne mogą się ujawniać nawet w dość późnym wieku (np. choroba Huntingtona około 40 r. ż., długowieczność itp.). Widzieliśmy, że w tym przypadku mamy do czynienia z dwiema dziedzicznymi cechami, należącymi do dwóch genetycznie odrębnych kręgów, a mianowicie z syntonią, jako ludzką postacią instynktu stadnego, występującą w różnym stopniu nasilenia i związaną przeważnie z pykniczną budową ciała, i z niedomogą syntonii, w różnym stopniu, czyli schizotymią i schizoidią, związaną przeważnie z leptosomiczną budową ciała. Zdaje się, że te konstytucje, zwłaszcza psychiczne, mogą się ujawniać w bardzo wczesnym wieku dziecięcym, i że to są jedyne konstytucje w całej pełni biologiczne, wiążące się z ściśle określonymi kręgami dziedziczenia patologicznego, a już z całą pewnością jedyne, które stanowią nie tylko ściśle określoną cechę instynktu, która jest gatunkowa (powszechna), ale która nadto decyduje o ewolucji całej charakterologicznej strony psychiki każdego człowieka, czego nie można powiedzieć ani o cechach konstytucji psychicznej atletów, opisanych przez Kretschmera, ani o cechach konstytucji psychicznej epileptoidów, opisanych przez Minkowską. Stąd wynika, że bynajmniej nie jest rzeczą wypadkową, że nie inne choroby umysłowe, ale właśnie dwie wielkie i jedyne grupy psychoz czynnościowych, psychoza maniakalno-depresyjna i schizofrenia, wiążą się jak najściślej z nadmiarem syntonii lub, przeciwnie, z jej schizoidalną niedomogą. I dalej: z gatunkowego, powszechnego charakteru ludzkiej postaci instynktu stadnego, czyli syntonii w jej różnym nasileniu, wynika, że nie tylko nie należy się obawiać jej rozszerzenia „do nie-skończoności” na wszystkich ludzi, ale należy zrozumieć, że takie rozszerzenie jest koniecznością psychologiczną, wynikającą z dziedziczenia instynktu stadnego i z jego wpływu na ewolucję psychiki każdego człowieka. Jest to wciąż to samo nierozstrzygnięte dotąd zagadnienie, które już przed paru dziesiątkami lat stawiał wiedeński badacz Berze w pytaniu: czy wszystkie psychopatie, nie będące cykloidalnymi, są natury schizoidalnej? Oczywiście, pogląd powyższy bynajmniej nie sprzeciwia się klinicznemu różnicowaniu na dalsze poszczególne obrazy, których wyodrębnianie się może powstawać i rzeczywiście powstaje w drodze innych mechanizmów, które jednak z natury rzeczy muszą działać zawsze albo u syntoników nadmiernych, albo u schizoidów, albo u typów mieszanych najzwyklejszych i najnormalniejszych, syntoniczno-schizotymicznych. Cechy powstające w drodze tych innych mechanizmów mogą oczywiście wiązać się z syntonią lub jej niedomogą w sposób mniej lub więcej luźny, albo nawet pozostawać w zupełnej niezależności od nich, jak np. objawy nerwowości niezróżnicowanej, objawy asteniczne lub hipersteniczne, zależne od układu gruczołów dokrewnych.

Drugi wniosek, który musimy wyprowadzić z dotychczasowej naszej, bardzo jeszcze początkowej wiedzy o zaburzeniach psychicznych w dziecięctwie, polega na stwierdzeniu, że izolowanemu niedorozwojowi może ulegać tylko taka aktywność korowo-psychiczna, która w warunkach normalnych wykazuje jakiś autonomiczny rozwój, mniej lub więcej niezależny od innych cech, podobnie do niezależności dziedziczenia i rozwoju syntonii w stosunku do dziedziczenia i rozwoju instynktu poznawczego. Zdawało by się, że ten wniosek jest tautologią i w ogóle nie zasługuje na przytaczanie go tutaj. A jednak, gdyby ten wniosek był należycie uwzględniany przez autorów, to tzw. psychologiczna klasyfikacja psychopatii, najbardziej dotychczas rozpowszechniona, w ogóle nie istniałaby, bo przecież jest rzeczą jasną, że takie cechy klasyfikacyjno-psychopatyczne, jak pobudliwość, chwiejność, pseudologia, dziwactwo, kłótliwość, popędowość itp., nie mają ani swego odrębnego „kręgu dziedziczenia”, ani też swego odrębnego rozwoju. Wszystkie te cechy z naszego punktu widzenia są „cechami pozytywnymi”, tj. wyzwolonymi, czyli należącymi do dynamizmów podrzędnych, a więc właśnie nie wykazujących pełni rozwoju psychicznego, przyczyną zaś ich wyzwolenia jest istotnie niedorozwój, ale nie tych cech pozytywnych, tylko tych dynamizmów czołowo-logicznych, sprzężonych, które w psychopatiach wykazują niedomogę swej aktywności i swej zdolności do tłumienia przejawów uczuciowości podrzędnej. Cechy wyzwolone, uważane w psychopatiach za ich podstawowy objaw anormalności psychicznej, właściwie za mniej lub więcej jedyną anormalność psychopatyczną, są w rzeczywistości, według twierdzenia Jacksona, który je wielokrotnie podkreślał i powtarzał, cechami normalnymi dla danego poziomu ewolucji, gdyż bezpośrednim objawem choroby (albo niedorozwoju psychicznego) może być zawsze tylko objaw ujemny, w znaczeniu ubytku (w chorobie), lub nieosiągniętego poziomu ewolucyjnego (w niedorozwojach).