Aby zakończyć te trudne rozdziały o psychopatii i zestawić w krótkich słowach ostateczne wyniki, do których możemy dojść dzisiaj z niejakim prawdopodobieństwem, musimy powiedzieć co następuje. Pomijamy tu wszelkie ciężkie organiczne sprawy mózgowe, które doprowadzają zwykle przede wszystkim do głębokich stanów głuptactwa, a także ciężkie sprawy gruczołowe, jak np. w matołectwie, które również cechują się przede wszystkim głuptactwem. Mówimy tutaj tylko o psychopatiach, z których wyłączamy^ również — za przykładem wielu innych autorów — wielką grupę psychonerwic. Wyłączenie to jest w zupełności uzasadnione, ponieważ psychonerwice mają za podstawę odrębny krąg dziedziczenia, który wprawdzie nieraz się wiąże z kręgiem dziedziczenia psychopatii w wąskim znaczeniu tego wyrazu, ale często występuje również zupełnie niezależnie od tego ostatniego. Odrębność tych kręgów dziedziczenia zdaje się wynikać stąd, że grupa dziedziczonych nerwic zdaje się zależeć bezpośrednio i przede wszystkim od dziedziczonych właściwości układu gruczołów dokrewnych (stare pojęcia Francuzów o „familles neuroarthritiąues”, nowsze poglądy na nerwice jako na „diatezy emotywne”), podczas gdy psychopatie w ścisłym tego słowa znaczeniu zdają się zależeć bezpośrednio od niedomogi popędu syntonicznego, czyli od nastawienia schizoidalnego. W obu tych kategoriach zaburzeń mamy do czynienia z zaburzeniami psychicznymi, i jeszcze dzisiaj z tego powodu psychonerwice często są omawiane w rozdziale ogólnym o psychopatiach. Ale w rzeczywistości są to schorzenia zupełnie niewspółmierne, ponieważ mechanizm ich powstawania zdaje się być zupełnie inny: szkodliwość w psychonerwicach działa na substrat anatomiczny, zarówno w przypadkach dziedzicznych ze źródłem anomalii w układzie gruczołów dokrewnych jak i w przypadkach psychonerwicy nabytej wskutek jakiegoś zakażenia lub zatrucia. Należy przypuszczać, że nawet w przypadkach, w których psychonerwica powstaje wskutek urazu psychicznego, ten ostatni musi wywoływać jakieś zaburzenia w ustrojowym życiu układu nerwowego (za pośrednictwem układu wegetatywnego i dokrewnego) przed pojawieniem się psychicznych objawów nerwicowych. „Wspólny i jednokształtny substrat psycho-degeneratywny“, o którym mówi de Sanctis, tkwi zatem cieleśnie w anomaliach wegetatywno-dokrewnych, psychicznie zaś w pierwszych latach życia dziecka przejawia się albo w nerwowości niezróżnicowanej, wykazywanej przez dzieci niespokojne, nieposłuszne, zmienne, nadmiernie wrażliwe albo przez dzieci „przedhisteryczne“, cechujące się konwulsjami i spazmami. Również cecha stenii lub astenii zależy niewątpliwie od właściwości układu gruczołów dokrewnych.
Natomiast w mechanizmie powstawania psychopatii właściwych gruczoły dokrewne i zmiany chemiczno-ustrojowe zdają się nie odgrywać żadnej roli, a już co najmniej nie mają bezpośredniego znaczenia. Oczywiście, nie znamy mechanizmu powstawania instynktu poznawczego i instynktu stadnego. Ale z bardzo dużym prawdopodobieństwem możemy powiedzieć, że oba te popędy nie wypłynęły bezpośrednio ze stosunków gruczołowo-dokrewnych, ponieważ nie znamy w ogóle żadnego popędu o takiej genezie, może z wyjątkiem najstarszego i najbardziej niezróżnicowanego popędu do życia w ogóle. Można raczej przypuszczać, że filo-genetyczny proces powstawania tych najmłodszych instynktów z instynktów ustrojowych, starych, był czymś zbliżonym do swego ontogenetycznego skrótu, w którym widzimy u oseska ludzkiego, jak niezmiernie ściśle w początkowym okresie rozwoju jego psychiki związana jest jego aktywność poznawcza i syntoniczna z zaspokojeniem potrzeb fizjologicznych, poza obrębem których aktywność taka początkowo nie istnieje jeszcze u niego w ogóle. Ale dziedziczny charakter popędu poznawczego i syntonicznego nie może ulegać wątpliwości: proces wyłaniania się obu tych nowych instynktów z instynktów starych, ustrojowych jest natury niewątpliwie filogenetycznej i natury instynktowo-mnemicznej, mamy tu do czynienia ze zjawiskiem filogenetycznego nawarstwiania się nowych nabytków na stare, przy dalszym niezmiennym funkcjonowaniu starych. Wszystko to razem wzięte sprawia takie wrażenie, jak gdyby prawa Jacksona stosowały się nie tylko do psychicznych, osobniczych nabytków, ale także do ewolucji gatunkowej: nabytki nowe, dalsze od zwykłych odruchów i zwykłych ustrojowych czynności, są bardziej złożone i słabiej zorganizowane. Wymienioną zasadą potwierdza fakt, że istnieją różne poziomy rozwoju uczuciowego i intelektualnego całych narodów i że wśród narodów kulturalnych są rody wykazujące dziedziczno-rodzinną cechę pod postacią niedomogi jednego z dwóch nowo nabytych instynktów, tj. pod postacią dziedzicznego głuptactwa lub dziedzicznej psychopatii, lub obu razem. Stanowisko obu tych popędów instynktowych jest zatem zarówno w filo- jak i w ontogenezie zupełnie wyjątkowe, przy czym biologiczny charakter popędu syntonicznego jest daleko wyraźniejszy niż popędu poznawczego, gdyż ten ostatni nie wiąże się — o ile się dotąd możemy w tej sytuacji zorientować — z żadną cechą biologiczną (poza dziedziczeniem), podczas gdy zarówno w granicach normalnych wybitny rozwój syntonii wiąże się z pykniczną budową ciała i jej niedomoga (schizotymia i schizodia) wiąże się z budową leptosomiczną. Również psychopaci, będący już patologiczną niedomogą syntonii, w ogromnej swej większości należą do typu leptosomicznego (K a h n). Oczywiście, nie utożsamiamy niedomogi syntonii, która jest biologicznie ogromnie ważnym nastawieniem popędowym — ale jednak tylko jednym nastawieniem — z niedomogą dynamizmów czołowo-logicznych, bez której nie ma psychopatii. Utożsamianie takie wskazywałoby na niezrozumienie, że dynamizmy czołowo-logiczne ogarniają wszelkie możliwe nastawienia poznawczo-uczuciowe, nie wyłączając syntonicznego, i wszystkie te nastawienia ulegają na tym najwyższym poziomie ewolucji psychicznej ścisłemu sprzężeniu ze sobą, doprowadzającemu do indywidualnej, zharmonizowanej ich hierarchii u każdego człowieka. To zharmonizowanie i sprzężenie nie dochodzi do normalnej pełni u psychopatów, i dlatego jest równie słuszne i twierdzenie Ribota, że psychopatie są dysharmonią psychiczną, i twierdzenie nasze i wielu innych autorów, że psychopatie są niedorozwojem psychicznym, a naszym zdaniem nadto są niedorozwojem psychobiologicznym, mianowicie niedomogą charakterologicznej strony dynamizmów czołowo-sprzężonych, a więc kontrolujących i tłumiących różnorodne normalne dla niższego poziomu dynamizmy, których występowanie u człowieka dorosłego stanowi anomalię psychopatyczną. Można więc sobie wyobrazić przypadki psychopatów nawet bardzo uspołecznionych, u których niedomoga syntonii przejawia się nie w braku współdźwięczenia, ale jako słabość motoru, pobudzającego do ewolucji. Twierdzenie Ribota, że psychopatia nie jest niedorozwojem psychicznym, ponieważ istnieją psychopaci z zachowanymi uczuciami etycznymi i estetycznymi, nie obala słuszności naszego poglądu dlatego, że rozważamy te stosunki z punktu widzenia psychofizjologicznego, biologicznego i psychologicznego, a nie z punktu widzenia etyki lub estetyki.