Tak więc wydaje się, że jest prawdopodobne, a nawet konieczne stwierdzenie, że psychopatie są nie tylko dysharmonią psychiczną wskutek niedostatecznego sprzężenia, ale także niedorozwojem psychicznym, zatrzymującym się na pewnym poziomie ewolucji, tym niższym, im cięższe są braki w dynamizmach najwyższych, normalnie sterujących myśleniem i postępowaniem. Gdyby nasza znajomość ewolucji życia uczuciowego stała przynajmniej na takim poziomie, na jakim stoi nasza wiedza o rozwoju intelektualnym, to moglibyśmy niedorozwój charakterologiczny tak porównywać z odpowiednim wiekiem dziecięcym, jak dziś możemy porównywać — oczywiście z pewnymi zastrzeżeniami — stopień intelektualnego rozwoju głuptaka. Ale, niestety, jesteśmy dzisiaj jeszcze bardzo dalecy od takiego poznania ewolucji sfery uczuciowej. W sposób zupełnie wyraźny i nie budzący wątpliwości występuje tylko świat uczuciowości pierwotnej, izolowanej, bliskiej instynktu, tj. wywołującej reakcje bezpośrednie, natychmiastowe i wybuchowe, nie zaś uczuciowości ewolucyjnie wyższej, sprzężonej, cechującej się nie gwałtownością, ale długotrwałością, nie charakterem reaktywnym, ale charakterem nowego typu dominanty, która tłumi wszelkie inne reakcje i która jest sterującym dynamizmem myślenia i postępowania, chociaż — jako najbardziej zintelektualizowana — jest na pozór najsłabsza. Widzieliśmy, że rozwój tych ostatnich dynamizmów trwa od 7 od 20 r.ż., i że różnice indywidualne tego rozwoju są bardzo znaczne, większe niż w zakresie intelektualnym dlatego, ¡że rozwój intelektualny jest w rezultacie zawsze procesem natury tylko poznawczej, różnicowanie wzmaga tu ilość nowopowstających przedmiotów zainteresowań, rozwój zaś i różnicowanie cech charakterologicznych tworzą coraz więcej różnorodnych cech charakteru w znaczeniu nowych nastawień przywiązania i niechęci, które doprowadzają do dalszego nawarstwiania się, a potem współistnienia i współżycia całego szeregu nastawień uczuciowych obok siebie, współzawodniczących lub wspierających się. Stąd właśnie wynika względna prostota i prostolinijność różnych głębokości głuptactwa w porównaniu do wielości i różnorodności typów psychopatycznych, a także stąd wypływają różnice pomiędzy poziomem ewolucji w psychopatii u dorosłych a odpowiadającym mu poziomem rozwoju pewnego wieku dziecięcego. Zresztą, u ludzi dorosłych nie tylko w psychopatiach, ale i w głuptactwie wszelkiego stopnia znajdujemy wskutek chronogennego nawarstwiania się mnemicznego nowych doświadczeń życiowych na stare i wskutek ich wielkiej różnorodności indywidualnej, zawsze i z konieczności pewną ilość takich wiadomości i takich cech charakterologicznych, których nie wykazują testy, charakterystyczne dla pewnego wieku dziecięcego, ponieważ rozwój cech psychicznych nigdy nie jest idealnie równomierny, tj. zawsze jest trochę lub nawet bardzo dysharmonijny nie tylko u psychopatów, ale nawet u dzieci normalnych, gdyż indywidualne różnice w ich psychikach są rzeczą normalną. Jeżeli każda psychopatia jest dysharmonijnym infantylizmem charakterologicznym, to należałoby oczekiwać, że niedorozwój dynamizmów czołowo-logicznych powinien tym bardziej uwydatnić aktywność prelogiczną w każdym przypadku psychopatii. Rzeczywiście, u niektórych wybujałość fantazji jest nawet najbardziej rażącym objawem, jak np. w przypadkach pseudologii fantastycznej albo często także u marzycielskich dziwaków, albo i w innych typach klasyfikacji psychologicznej. Ale są przypadki psychopatii, w których nie można znaleźć żadnej wybujałości fantazji. Zdarza się to nie tylko u tych psychopatów, którzy równocześnie są głuptakami i u których brak żywej fantazji wynika z głuptactwa, ale także u niektórych psychopatów zupełnie inteligentnych. Zdaje się, że brak zbyt żywej fantazji może być cechą charakteru konstytucyjną, występującą także u ludzi zupełnie normalnych i inteligentnych, ale pewna doza fantazji, trzymanej w karbach przez krytycyzm myślenia rzeczowego, jest niewątpliwie konieczna nie tylko dla rozwoju inteligencji, ale nawet dla twórczości naukowej. Możliwą jest jednak rzeczą, że w rodach, w których inteligencja jest cechą dziedziczną, dziedziczona jest w rzeczywistości bardziej sprawna struktura anatomiczna narządu czołowego, u artystów zaś i poetów, cechujących się talentami i bujną fantazją, dziedziczone są raczej potencjalne możliwości większej sprawności obu wielkich narządów pozaczołowych, tj. narządu odruchowości warunkowej i narządu dynamizmów prelogicznych. Teoretycznie można sobie wyobrazić ludzi, u których narząd pozaczołowy i narząd czołowy są jednakowo dobrze lub jednakowo źle sprawne, a także ludzi, u których jeden z tych narządów wykazuje, przeciwnie, mniej lub więcej wybitną przewagę nad drugim. W rzeczywistości spotykamy wszystkie te możliwości. Niedomoga rozwoju dynamizmów czołowo-logicznych w psychopatiach doprowadza zatem zależnie od struktury i sprawności narządów korowych w jednych przypadkach do wyzwolenia bujnej fantazji, w innych zaś może ujawniać brak żywej fantazji, ale we wszystkich przypadkach bez wyjątku psychopatia polega zawsze na niedomodze dynamizmów, które powinny sterować dynamizmami podrzędnymi. I znowu — zależnie od indywidualnych właściwości psychicznych danego osobnika —ten niedostatecznie hamowany dynamizm podrzędny może się przejawiać pod postacią zawsze jednej i tej samej reakcji psychopatycznej, jeżeli dynamizm wywołujący tę reakcję jest dużo bardziej pobudliwy od innych. Albo też, przeciwnie, nawet ten sam osobnik może w różnym czasie wykazywać polimorficzne reakcje psychopatyczne, co stanowi najlepszy dowód na to, że podstawową cechą każdej psychopatii jest nie podrzędny mechanizm wyzwolony, ale niedorozwój mechanizmów sterujących. Nie ma nie tylko psychopatii, ale nie ma żadnej pojedynczej reakcji psychopatycznej, której główna przyczyna tkwiłaby gdzie indziej, poza niedomogą dynamizmu sterującego i sprzęgającego.
Ściśle mówiąc, istnieje jednak jeden wyjątek od tej ogólnej reguły, o której tu właśnie mówiliśmy. Wyjątek ten dotyczy przypadków konstytucjonalnej niedomogi popędu syntonicznego, która sama przez się może dawać przejawy psychopatii nawet w tym wieku dziecięcym, w którym jeszcze w ogóle nie może być mowy o czołowo-logicznym mechanizmie sterującym. Czteroletni chłopczyk, wykazujący ponad wiek żywo rozwiniętą inteligencję, został oddany do szpitala dla psychicznie chorych dlatego, że był dla rodziców i rodzeństwa dokuczliwy do niemożliwości, a ostatnio byłby zadusił na śmierć swą półroczną siostrę, gdyby matka w ostatniej chwili nie przybiegła na ratunek. W ciągu dwuletniej obserwacji chłopca w szpitalu parokrotnie powtarzane próby wychowywania go z normalnymi dziećmi pracowników szpitalnych w ochronce okazały się zupełnie bezowocne i były krótkotrwale wskutek wysoce deprawującego wpływu inteligentnego psychopaty nawet na dzieci znacznie starsze wiekiem. Ale i na sali szpitalnej wśród dorosłych orientował się w sytuacji niezmiernie szybko, i ze szczególnie zawziętym upodobaniem potrafił dokuczać chorym niedołężnym, np. odbierając paralitykowi z ust papierosa i przypiekając mu nim skórę, albo nawet atakując i zdrowych, niekiedy w sposób zdradzający jakieś przedwczesne pobudzenie płciowe, np. gdy unosił do góry sukienkę dziewczynkom, a nawet dorosłym kobietom, odwiedzającym swoich chorych na sali szpitalnej. W wieku lat sześć zorganizował, wziąwszy sobie do pomocy 12-letniego, ale intelektualnie ograniczonego chłopca, napad bandycki na przyległej szosie, z ukrycia w rowie, na dziesięcioletniego chłopca, który szedł pustą szosą i któremu zrabował pół rubla, aby za te pieniądze zjeść karmelki. Jaskrawy ten przykład antyspołecznych tendencji chłopca w wieku przed-szkolnym, wychowanego w atmosferze uczciwego domu, bez dającego się wykazać obarczenia, dowodzi w sposób pewny, że prócz niedomogi lub niedorozwoju dynamizmów czołowo-logicznych muszą istnieć jeszcze inne czynniki, mogące wywołać psychopatię w okresie, w którym tych dynamizmów jeszcze nie ma nawet w zupełnie normalnych warunkach. Jeżeli zachowanie aspołeczne lub antyspołeczne dziecka wynika z atmosfery domowej i przykładu starszych, to zachowanie takie jest, oczywiście, anormalne z punktu widzenia społecznego i moralnego, ale z punktu widzenia biologicznego lub lekarskiego jest tak samo normalne jak ludożerstwo w szczepach ludożerczych, jak skalpowanie wroga przez Indian, i nie powinno być zaliczane do psychopatii.
Przynależność psychopatii aspołecznych lub antyspołecznych do typu schizoidalnego nie wymaga dalszego uzasadnienia, ponieważ są to krańcowe przykłady wrodzonej albo dziedzicznej asyntonii. Takie przypadki aspołeczne lub antyspołeczne są psychopatiami tylko z powodu braku syntonii jako zjawiska psychologicznego. Bardziej zawiła staje się sytuacja w przypadkach, których reakcje psychopatyczne nie mają w sobie nic aspołecznego lub antyspołecznego i w ogóle wyraźnie asyntonicznego.
Dochodzimy zatem do wniosku, że z punktu widzenia nie psychologicznego, ale biologicznego z wielkiej mnogości przytaczanych typów psychopatycznych musimy w rzeczywistości ograniczyć się tylko do dwóch typów psychobiologicznych: syntoniczno-pyknicznego i schizoidalno-leptosomicznego. Typ dyskroidalny Minkowskiej należy w każdym razie nie do cech gatunkowych, ale do patologii. Opisywany ostatnio przez Kretschmera typ atletyczny jest postacią rzadką, w każdym razie nie jest gatunkową i nie zasługuje na jej wyodrębnianie na równi z syntonią i ze schizoidią; należy ją raczej zaliczyć do poddziałów typu schizoidalnego. Wracamy do pytania: czy można uznać istnienie psychopatii syntonicznej, a jeżeli nie, to czy schizoidią jest jedyną postacią psychopatyczną? Jeżeli schizoidią jest jedyną psychopatią, to mamy tu dokładną analogię z biegunowymi przejawami popędu poznawczego, z dziedziczeniem w jednych rodzinach wybitnej inteligencji, w innych głuptactwa, przy czym wybitnej inteligencji jednego kręgu dziedziczenia odpowiadałaby wybitna syntonią drugiego kręgu dziedziczenia, którą należałoby zaliczać do normy pomimo biegunowego charakteru takiej syntonii, natomiast głuptactwo, obejmujące wszelkie stopnie niedorozwoju intelektualnego, i psychopatia schizoidalna, obejmująca wszelkie typy i wszelkie stopnie niedorozwoju charakterologicznego, byłyby już oczywiście anomaliami. Nie razi nas wcale to, że w obu przypadkach jeden biegun zaliczamy do normy, pomimo cechy ponadprzeciętnej, drugi zaś biegun uważamy za anomalię — nie razi dlatego, że ponadprzeciętne nasilenie w obu przypadkach dotyczy popędu instynktowego, stanowiącego biologicznie konieczność życiową, drugi zaś biegun w obu przypadkach jest niedomogą tych biologicznie niezbędnych popędów. Bodaj żaden z autorów nie mówi nigdy ,,o psychopatii syntonicznej”, czyli nadmiarze popędu współdźwięczenia uczuciowego, ale mówi się zwykle tylko o „psychopatii cykloidalnej” jako przeciwieństwie „psychopatii schizoidalnej”. Psychopatia cykloidalna z patologiczną zmiennością nastrojów albo wyłącznym trwaniem jednego nastroju istnieje bez żadnej wątpliwości. Wygląda to zatem na jakieś rozszczepianie tego samego zespołu klinicznego, który przyzwyczailiśmy się nazywać dwoma terminami, cykloid i syntonia, ale w przekonaniu, że oznaczają one dwie strony tego samego zjawiska, mogącego występować w nasileniu normalnym lub patologicznym, przy czym zarówno nasilenie normalne, jak i patologicznie nadmierne lub wykazujące niedomogę schizoidalną, stanowią odrębne kręgi dziedziczenia. Stosunek syntonii, jako ludzkiej postaci instynktu stadnego, do cykloidalnej okrężności nastrojów wymaga jeszcze dalszych studiów i pogłębiania, które wykażą w przyszłości, czy są to istotnie dwie cechy tego samego zjawiska, czy też są to dwa odrębne zjawiska, ale sprzężone ze sobą i należące w każdym razie do tego samego kręgu dziedziczenia.