Dyssolucja schizofreniczna – wnioski

Schizofrenia (6)

Za takim przypuszczeniem przemawia 1) związek schizoidu z budową ciała leptosomiczną, 2) częstsze występowanie postaci katatonicznej schizofrenii u ludzi o budowie atletycznej. Co prawda, postać inkoherentna przez znaczną większość autorów w ogóle nie jest wyodrębniana, i zdaje się tak samo nie wiązać z żadną specjalną budową ciała, jak się z nią nie wiąże ani popęd poznawczy, ani głuptactwo dziedziczne, ani wybitna inteligencja rodowa. Musimy się przyznać otwarcie, że nie potrafimy dotąd wykazać szczegółowszej patogenezy tych zespołów, które leżą u podstaw klasyfikacji poszczególnych postaci schizofrenicznych, chociaż ich związek z gatunkowo młodymi popędami instynktu zdaje się nie ulegać wątpliwości.

Trzy młode popędy instynktu, mającego swe siedlisko w mechanizmach podkorowych, tworzą wszelkie możliwe nastawienia swoiste kory mózgowej: uczuciowe, intelektualne, sprawności ruchowych. Stąd wynika, że nie jest rzeczą łatwą stwierdzenie, na jakim poziomie zatrzymuje się w schizofrenii dyssolucja, czy mamy w niej do czynienia z uszkodzeniem dynamizmów korowych, czy też podkorowych. Widzieliśmy w rozdziale poprzednim, że obrazy zbliżone do schizofrenicznych, a zwłaszcza do katatonicznych, spotykane są często w nagminnym śpiączkowym’ zapaleniu mózgu, nawet w tych okresach, w których zmian anatomicznych w korze mózgowej nie znajdujemy. Ale przy tym jest bardzo znamienne, że inkoherencji nie znajdujemy w tych obrazach wcale, a stany paranoidalne dość rzadko, i że ani inteligencja chorych pośpiączkowych nie ulega w ogóle żadnym wyraźnym zmianom, ani — w większości przypadków — ich strona charakterologiczna.

Przypomnijmy sobie w tym miejscu, że jeżeli te trzy gatunkowo młode popędy instynktowe ku górze, w korze mózgowej, tworzą swoje pochodne przedstawicielstwa pod postacią tych podstawowych kategorii nastawień korowo-psychicznych, to ku dołowi, ku obwodowi, te trzy młode popędy wiążą się jak najściślej z trzema kategoriami anatomicznych dróg dośrodkowych (epikrytycznych, wegetatywno-afektywnych i czucia głębokiego), które przypuszczalnie w długiej historii rozwoju gatunków były pierwotnym źródłem, z którego wypływały podrażnienia tworzące dziedziczne nastawienia mnemiczno-podkorowe, jako pamięć doświadczeń gatunkowych, pod postacią właśnie tych trzech popędów.

W klasyfikacji grup schizofrenicznych znajdujemy echo tych anatomicznych stosunków, a także stosunków, które psychologia stwierdza w swoim zakresie („sfery” — intelektualna, uczuciowości i działania). Jest rzeczą znamienną, że — jak widzieliśmy — w klasyfikacji psychopatologicznej znajdujemy już echa tylko dwóch popędów: niedorozwoje dzielimy na głuptactwo i psychopatie, i nie znamy wcale niedorozwoju działania czy „woli” albo psychoz „woli”. Próba Wernicke’go utworzenia „psychozy ruchowej” nie powiodła się, tak samo jak próby wydzielenia katatonii ze schizofrenii. Zaburzenia „woli”, opisywane jeszcze dotąd w wielu podręcznikach psychiatrii w dziale psychopatologii ogólnej, nie odgrywają w klasyfikacji psychiatrycznej żadnej roli takiej, którą chociażby w przybliżeniu można było porównać z zaburzeniami życia intelektualnego i życia afektywnego. Przyczyna tej różnicy jest dla nas zrozumiała i tkwi w tym, że „wola” w znaczeniu „woli wolnej”, czy samodzielnej, niezależnej od Uczuciowości, w ogóle nie istnieje, gdyż w rzeczywistości jest wyrazem popędu do działania na wszystkich piętrach aktywności psychicznej. „Wola” nabiera jakiejś treści dopiero wtedy, gdy zostaje sprowadzona do życia uczuciowego. Ale popęd do wykonywania wszelkich sprawności ruchowych, mający wielkie znaczenie biologiczne, nie ma żadnego znaczenia dla ewolucji psychicznej.

Zdawałoby się, że jeśli podstawy klasyfikacji poszczególnych postaci schizofrenicznych tkwią tak głęboko, że stanowią echo młodszych popędów gatunkowych i trzech kategorii podrażnień dośrodkowych, to ten podział klasyfikacyjny na grupy schizofreniczne powinien by być czymś bardzo trwałym, bardzo mocno zorganizowanym. Taki pogląd zdaje się znajdować poparcie w tych nowszych poglądach, które stwierdzają częstsze występowanie zespołów katatonicznych u osobników o budowie ciała atletycznej niż o budowie innej, a więc prawdopodobieństwo konstytucjonalnego charakteru cech leżących u podstaw klasyfikacji. Rzeczywiście, wszystkie trzy pozytywne zespoły chorobowe, cechujące trzy grupy schizofreniczne, mianowicie produkcja myślowa rozkojarzona, urojenia paranoidalne i zaburzenia katatoniczne, są zaburzeniem bardzo podstawowych i elementarnych czynności. Inkoherencja jest zaburzeniem najelementarniejszego ładu w ‘zakresie wiązania treści myślowej. Urojenia prześladowcze są przejawem jakiejś ekklisis, odtrącania, jakiejś niedomogi współdźwięczenia syntonicznego, jakiejś chorobowej obawy nieuzasadnionej, a jednak patologicznie wzmożonej, jak wszelkie objawy wyzwolone spod kontroli normalnej. Objawy katatoniczne są uszkodzeniem najbardziej podstawowych czynności psychoruchowych.

W rzeczywistości okazuje się, że podstawowe objawy pozytywne w grupach schizofrenicznych, chociaż pozornie tkwią tak głęboko w stosunkach biologicznych, mogą się doskonale zastępować wzajemnie nie tylko u bliźniąt jednojajowych, ale nawet u tego samego osobnika, jak to widzieliśmy w obrazowym twierdzeniu Bleuler a, że chory może przyjść do zakładu jako hebefrenik, siedzieć w nim dłuższy czas jako katatonik, i wyjść jako schizofrenik paranoidalny. Jest to jaskrawy dowód na to, że w patologii te zespoły nie mają żadnego istotnego znaczenia, poza znaczeniem tylko patoplastycznym.

Czas dyssolucji. Jedną z najważniejszych przyczyn różnicy, stwierdzanej pomiędzy dyssolucją zamroczeniowo-majaczeniową a schizofreniczną, jest obok zaburzeń świadomości (w znaczeniu stanu czuwania układu nerwowego) czas procesu dyssolucyjnego, czas, który w marzeniach sennych zdaje się liczyć zaledwie na sekundy lub minuty, w majaczeniach gorączkowych na godziny dni lub tygodnie, w procesach schizofrenicznych pomimo nagłego niekiedy ich ujawniania się, zdaje się rozciągać bodaj zawsze na lata całe. Dyssolucją schizofreniczna, w porównaniu do dyssolucji w majaczeniach sennych lub gorączkowych, jest zatem zawsze dyssolucją powolną. Należałoby oczekiwać, że poszczególne okresy pogłębiania się dyssolucji wystąpią przy tak powolnym jej rozwoju tym bardziej wyraziście. W rzeczywistości jednak można by raczej powiedzieć, że na ogół dyssolucją schizofreniczna — pomijając często dość ostry początek lub zaostrzenie w przebiegu dalszym — przebiega tak samo powoli i niepostrzeżenie jak ewolucja psychiczna. A także można dodać: dyssolucją schizofreniczna może się zatrzymać na każdym poziomie, tak samo jak ewolucja psychiczna i jak dyssolucją zamroczeniowo-majaczeniowa.

Najpłytszy poziom dyssolucji schizofrenicznej stwierdzamy w tym jej okresie, który najsłuszniej można by nazwać okresem wstępnym, w którym jeszcze nie ma mowy o dynamizmach prelogicznych. Ten wstępny okres polega na występowaniu zespołów nerwicowych, na które już zwracał uwagę i Krapelin, i Bleuler. Nie uważamy tych zaburzeń nerwicowych, które początkują proces schizofreniczny, tylko za jakiś przypadkowy zbieg okoliczności, ale, przeciwnie, przyłączamy się całkowicie do poglądu Jacksona, który widzi w tych zaburzeniach nerwicowych pierwszy szczebel dyssolucyjny, na którym objawy negatywne, ubytki, są jeszcze bardzo nieznaczne, natomiast tym bogatsze są objawy pozytywne, wyzwoleniowe, jeszcze w znacznej mierze kontrolowane przez dynamizmy czołowo-logiczne. Z objawów negatywnych wymienia tu Jackson chwiejność chorego, łatwe zapominanie, wypowiadanie się w sposób niejasny, apatię.

Jest rzeczą znamienną, że wstępny okres natury nerwicowej znajdujemy nie tylko w powolnej, a więc schizofrenicznej dyssolucji, ale — jak widzieliśmy — i w każdej dyssolucji chorobowej prędkiej, a więc zamroczeniowo-majaczeniowej. W obu tych szeregach schorzeń zaburzenia tak zwane neurasteniczne są nieodłącznymi początkowym okresem dyssolucji, powolnej lub prędkiej, przy czym w prędkiej zaburzenia te występują ostro, nagle, wyraziście, i dlatego zawsze dają się łatwo stwierdzić, natomiast w procesie schizofrenicznym, właśnie z powodu jego powolności, mogą się rozwijać w sposób niedostrzegalny. Ostre bowiem zakażenie ujemnie działa na świadomość już w tym okresie wstępnym, podczas gdy w rozwoju sprawy schizofrenicznej świadomość — w znaczeniu stanu czuwania, nie w szerokim ujęciu autorów francuskich — jest z reguły zupełnie nienaruszona, wskutek czego schizofrenik w początkach rozwoju swojej choroby może doskonale ukrywać przed ludźmi swój stan nerwicowy.

Myślenie prelogiczne w okresie pełni rozwoju procesu deliryjnego lub schizofrenicznego było już tylokrotnie opracowywane przez szkolę psychoanalityczną, że możemy pokrewieństwo dynamizmów prelogicznych w obu tych sprawach chorobowych ze spokojnym sumieniem już pominąć, i raczej zwrócić uwagę na pytanie, czy istnieje jakieś pokrewieństwo także i okresów końcowych obu tych spraw. Ale w rzeczywistości te okresy końcowe nie dają się porównywać dlatego, że w schizofrenii końcowe stadium cechuje się dalszym zanikiem uczuciowości wyższej, zainteresowań, inicjatywy itd., czyli pogłębianiem się wciąż tego samego procesu dyssolucyjnego, od poziomów górnych w dół. W niekorzystnie kończących się natomiast stanach majaczeniowych aktywność psychiczna zanika w czwartym okresie w szybkim czasie, jednakże nie wskutek dalszej dyssolucji piętrowej, ale, przeciwnie, wskutek coraz silniejszego oddziaływania procesu infekcyjnego lub toksycznego na „fizyczne podłoże świadomości”, co wreszcie doprowadza do stanu śpiączkowego, o którym nie ma mowy w schizofrenii.

Dynamizmy prelogiczne w ostrych stanach majaczeniowych różnią się od schizofrenicznych dynamizmów prelogicznych nie tylko gorszym stanem świadomości (czuwania układu nerwowego), ale także zachowaniem się chorych, nieprzytomnym w pierwszym przypadku, i — pomimo prelogiczności myślenia — przytomnym w drugim przypadku. W przypadkach, w których inkoherencja schizofreniczna dochodzi do bezładu, czasami nie jesteśmy w stanie — nie znając chorego — odróżnić ten bezład inkoherencyjny od ostrego bezładu w stanie zamroczeniowo-majaczeniowym.

Bardzo znamienną i ciekawą różnicą pomiędzy prelogicznym myśleniem w ostrych stanach majaczeniowych i w przewlekłych stanach schizofrenicznych jest przewaga omamów wzrokowych w stanach majaczeniowych, w stanach schizofrenicznych zaś — omamów wyrazowych. Myślenie prelogiczne osoby majaczącej w śnie lub w delirium odbywa się w obrazach przedmiotowo-w zrokowych (stany oniryczne), natomiast myślenie prelogiczne schizofrenika przewlekłego odbywa się w symbolach mowy słuchowo-ruchowych, i jak w pierwszym przypadku chory widzi to, czego pragnie lub czego się obawia, tak w drugim przypadku przeżywa w symbolach mowy to, czego pragnie lub czego się obaw i a. Omam, tak samo zresztą jak wyobrażenie, nie ma odrębnego istnienia, i został tylko podniesiony do tak wielkiego znaczenia „obcego ciała”, którym niewątpliwie jednak nie jest. Raczej należałoby zawsze pamiętać, w czasie omawiania zagadnienia halucynacji, o poglądzie Hughlingsa Jacksona, który wszelkie pozytywne objawy psychozy uważa za norma 1 n e czynności niższego poziomu. Otóż normalna aktywność psychiczna dziecka w wieku przedszkolnym jest myśleniem obrazowo-wzrokowym, jak na to wskazuje ejdetyzm dziecięcy, który zdaje się być regułą, zjawiskiem biologicznym, zgodnym z innymi doświadczeniami psychologicznymi (patrz Szuman — w rozdziale o rozwoju intrapsychicznym wczesnym). Wzrokowe myślenie dorosłego człowieka jest natomiast zjawiskiem normalnym dla jego aktywności na poziomie dynamizmów prelogicznych, bez względu na to, czy one działają u człowieka psychicznie zdrowego czy też psychicznie chorego. A ponieważ u schizofrenika — pomijając jakieś zaostrzenie sprawy chorobowej z halucynacjami wzrokowymi — stwierdzamy, że myślenie odbywa się z reguły w symbolach mowy, więc musimy stąd wnioskować, że dyssolucja schizofreniczna zatrzymuje się na płytszym poziomie aniżeli dyssolucja zamroczeniowo-majaczeniowa, i pogłębia się przejściowo w schizofrenii tylko w tych chwilach właśnie, kiedy występują halucynacje wzrokowe. Innymi słowy, stan halucynacji wzrokowych jest głębszą dyssolucją niż stan omamów mowy, gdyż nie ogranicza się do wyzwolenia aktywności narządów położonych w korze bardziej ku przodowi, ale wyzwala i wzmaga aktywność narządów zmysłowych położonych najdalej ku tylnemu biegunowi płaszcza mózgowego, tj. narządu wzrokowego.

Przy takim ujęciu należałoby jednak oczekiwać, że głębszą dyssolucję z omamami wzrokowymi powinna poprzedzać dyssolucja płytsza, a więc cechująca się — pomiędzy innymi — omamami mowy. W rzeczywistości jednak klinika bynajmniej ni e potwierdza tego przypuszczenia, i zagadnienie w całej pełni pozostaje nadał otwarte, być może znajdzie swoje rozwiązanie w czynniku czasu, mianowicie w takiej prędkości dyssolucji, która umożliwia przeskakiwanie przejściowego okresu dyssolucji z omamami mowy.

Na zakończenie tych rozdziałów o schizofrenii musimy przypomnieć ogólny wniosek dyssolucyjny, który nam ułatwi zrozumienie wielkiego zagadnienia schizofrenii, a mianowicie: jak jest tylko jedna, mianowicie piętrowa ewolucja aktywności psychicznej, którą poznaliśmy w pierwszym tomie naszej pracy, tak samo może być i jest tylko jedna jej dyssolucja piętrowa, właśnie ta, która jest odwrotnością ewolucji, przy czym poziom zarówno ewolucji, jak i dyssolucji oczywiście może być różny. Mechanizmy prelogiczne w symbolach wzrokowych stanowią jeden z najbardziej podstawowych trzech dynamizmów korowo-psychicznych, w zupełności normalnych, mianowicie, ujmując rzecz chronogennie, stanowią drugi okres rozwoju wieku przedszkolnego, ujmując zaś przestrzennie, topogennie, mieszczą się w korze mózgowej, przypuszczalnie pomiędzy jej tylnym biegunem zmysłowym (odruchowość warunkowa) a przednim biegunem czołowym (dynamizmy sprzężone i logiczne), może na skrzyżowaniu niemych pól płatów ciemieniowych, skroniowych i potylicznych.

Stąd jest rzeczą zrozumiałą, że dyssolucja, powodująca niedomogę dynamizmów najwyższych, musi zawsze doprowadzać do ujawnienia czynności prelogicznych, jeśli proces chorobowy nie doprowadza także do ciężkiej niedomogi i tych ostatnich. I również zrozumiałą staje się powszechność występowania wszędzie dynamizmów prelogicznych, które z natury swej są zjawiskiem w zupełności normalnym, bez względu na to, czy przejawiają się u zdrowego dziecka lub u człowieka pierwotnego, jako normalny okres rozwoju psychicznego, mianowicie okres prelogiczny, czyli intrapsychiczny wczesny, czy też w snach lub marzeniach na jawie, albo w sprawach chorobowych, zamroczeniowo-majaczeniowych lub schizofrenicznych, lub wreszcie organicznych, a wiec w stanach niewydolności dynamizmów czołowo-logicznych. W tym oświetleniu nie częstość i wszędobylstwo dynamizmów prelogicznych budzą zdziwienie, bo przecież są czymś zupełnie naturalnym i zrozumiałym, ale przeciwnie, można się dziwić, jeżeli spotykamy zaburzenia psychiczne jakiegoś innego typu, które wymagają jakiegoś odrębnego tłumaczenia. Wzór dyssolucyjny, który parokrotnie omawialiśmy —A + B” + C + D, nie daje żadnych innych możliwości zaburzeń psychicznych natury wewnątrzkorowej, poza rozciąganiem się ubytków także na dalsze lub nawet wszystkie człony wzoru:—A—B—C—D (stany komatyczne).

Przyczyny, które powodują ten schizofreniczny typ dyssolucji, są rażąco różnorodne i wielorakie, i chociaż etiologią w tej pracy wcale się nie zajmujemy, to tutaj jednak musimy o niej kilka słów powiedzieć dlatego, aby z tej strony wyjaśnić masowość mechanizmów prelogicznych, wyzwalanych przez chorobową niedomogę dynamizmów tłumiących wyższych. Ta niedomoga wywoływana jest przez wszelkie możliwe szkodliwości natury fizycznej albo natury psychicznej, albo nawet przez zwykłe „zużycie w znaczeniu abiotrofii Gowersa. Jak wiadomo, abiotrofia Gowersa polega na tym, że „normalna funkcja biologiczna staje się przyczyną niedomogi czynnościowej albo nawet anatomicznego zwyrodnienia układu tkankowego lub narządu, które poprzednio funkcjonowały normalnie, ale które ulegają chorobowej niedomodze pod wpływem ich zwykłej funkcji, na skutek konstytucjonalnej predyspozycji”. W tych warunkach anormalnie malej wydolności jest rzeczą zrozumiałą, że każda szkodliwość, działająca na układ tkankowy lub narząd, musi tym bardziej zmniejszać jego małe możliwości czynnościowe.

Ujęcie abiotroficzne jest chyba jedyne, które w schizofrenii tłumaczy może najlepiej daleko idący rozpad psychiczny pomimo nieznacznych zmian anatomicznych w korze mózgowej, które zresztą przez niektórych autorów są w ogóle kwestionowane. A nadto ujęcie to: 1) stawia na właściwym miejscu wszystkie czynniki chorobotwórcze, tak liczne i tak różnorodne, 2) ułatwia różnicowanie w okresach wczesnych, 3) pozwala wytłumaczyć nadzwyczajną częstość otępienia wczesnego, ogromnie przewyższającą wszystkie inne choroby dziedziczno-rodzinne, znane w neurologii i w psychiatrii, właśnie dlatego że narząd kory mózgowej, a już zwłaszcza narząd czołowy jest filo- i ontogenetycznie tworem najmłodszym, najbardziej złożonym i najmniej odpornym . Z tych właśnie względów schizofrenia nie może być traktowana na równi z innymi psychozami. Schizofrenia jest jedyną psychozą, w której objawem generacyjnym jest osobniczo nabywana niedomoga tych dynamizmów charakterologicznych, które są najdalszymi pochodnymi popędu syntonicznego, a ponieważ schizofrenia wyrasta na tle konstytucji schizoidalnej, hiposyntonicznej, więc z natury rzeczy i charakterologiczna nadbudowa psychiczna tej konstytucji hiposyntonicznej nie może być silna i odporna, jest na tyle słaba, że nawet zwykłe zużycie przez czynność normalną może doprowadzać do jej abiotroficznej niedomogi. Ten moment wyczerpywania się w schizofrenii energii neuro- i psychodynamicznej, oczywiście przede wszystkim energii rozwojowo najwyższej, odgrywa tu rolę podstawową objawu negatywnego. Wyczerpują się tutaj neuro- i psychodynamizmy kierujące procesami psychicznymi i zachowaniem się człowieka, a więc te, które są energią psychiczną rozwojowo najwyższych stanów uczuciowych i ich fizjologicznym, wegetatywnym odpowiednikiem. Zaczyna się każda dyssolucja piętrowa, i schizofreniczna także, od nerwicowych stanów wzmożonej pobudliwości i łatwego wyczerpywania się. Ale dyssolucja, tak samo jak patologiczna ewolucja, może się zatrzymać na każdym poziomie. Poziom sternictwa wyższego może spadać w schizofrenii do zera inicjatywy i do zera aktywności własnej, pomimo zachowanej — w wielu przypadkach — zdolności do pracy nakazywanej przez kogoś, nie wymagającej własnych decyzji i rozważań, bardziej zautomatyzowanej. Jest to wyczerpywanie się sił psychicznych i ich fizycznych odpowiedników, ale bynajmniej nie sił mięśniowych. Czemu się te siły psychiczne nie odnawiają w schizofrenii tak, jak w warunkach normalnych odnawiają się po każdym wyładowaniu przejściowym, czemu stają się przewlekłym stanem niedomogi? Najprawdopodobniejszą odpowiedź na to znajdujemy, jak się zdaje, w ujęciu abiotroficznym schizofrenii.

Zagadnienie, czy obrazy schizofreniczne, a zwłaszcza paranoidalne i katatoniczne, występujące w wieku przedstarczym, starczym, w miażdżycy, w porażeniu postępującym, w guzach mózgu itd. itd., należą do zespołu schizofrenicznego, czy nie, jest pseudozagadnieniem. Obrazy takie w tych sprawach, tak samo jak w schizofrenii, należą do dynamizmów wyzwolonych prelogicznych, i stąd powszechność tych obrazów, ale nie schizofrenii. A zresztą i schizofrenia nie jest schizofrenią, bo nie jest procesem rozszczepiającym, ale procesem ujawniającym normalne dynamizmy prelogiczne nie sprzężone należycie ze sobą, izolowane. Jest to jedyna klasyczna powolna dyssolucja piętrowa w psychiatrii, obok prędkiej dyssolucji w deliriach i obok częściowej, wewnątrzpiętrowej dyssolucji z obrazem neurastenicznym, jeszcze częstszym niż majaczeniowy i prelogiczny.