Dyssolucja schizofreniczna – wnioski

Schizofrenia (6)

Okazuje się zatem, że świat życia mnemiczno-osobniczego, czyli świat dynamizmów wewnątrzkorowo-intrapsychicznych, rozpoczyna swoje istnienie od doświadczeń osobniczych izolowanych, nie pozostających ze sobą w żadnym związku, albo pozostających w związku tylko bardzo luźnym, z wyjątkiem nastawień antagonistycznych, z których jedno, słabsze, musi ulec stłumieniu, i trwa nadal tylko drugie, silniejsze. Wszelkie nastawienia i doświadczenia życiowe muszą się zlewać w jedną zharmonizowaną i ściśle zhierarchizowaną, nową całość czynnościową dopiero na najwyższym, szczytowym szczeblu rozwoju, trwającym kilkanaście lat (od 7 do 20 roku życia), mianowicie na poziomie czołowo-logicznym, obejmującym zwierzchnie sternictwo i kontrolę nad myśleniem i zachowaniem się człowieka. Wiemy, że jeśli jakiś czynnik chorobotwórczy zadziała na ten najwyższy i zarazem najsłabiej zorganizowany dynamizm czołowo-logiczny, to w tym ostatnim powstają ubytki, objawy negatywne, wskutek czego podrzędny dynamizm prelogiczny zostaje wyzwolony.

Gdzie tu jest „proces schizofreniczny”? Co ten proces tutaj „rozszczepia”, jeżeli mamy tu z jednej strony ubytki, a z drugiej strony dynamizmy normalne dla poziomu intrapsychiczno-wczesnego? Bleuler mówił przede wszystkim o procesie powodującym rozszczepienie inkoherencyjne, a potem o rozszczepieniu osobowości psychicznej. W rzeczywistości jednak z punktu widzenia dyssolucyjnego nie ma tu i nie może być w ogóle żadnego „procesu rozszczepieniowego”. Złudzenie jego istnienia powstaje wskutek procesu chorobowego, który powoduje coraz większe spustoszenie w sprzężonej uczuciowości czołowo-logicznej, a przez to coraz bardziej ujawnia się i wyzwala izolowany charakter podrzędnych dynam izmów prelogicznych. Stąd zanikanie przejawów sprzężonych i narastanie przejawów izolowanych może rzeczywiście budzić wrażenie jakiegoś „procesu rozszczepieniowego”, podobnie jak ruch pociągu kolejowego, widziany przez okno pociągu stojącego obok, sprawia na patrzącym wrażenie, że to on już jedzie. Jest to złudzenie fizjologiczne, ale jednak złudzenie. Schizofrenia jest zatem mylną nazwą, gdyż w rzeczywistości nie jest „schizofrenią”, nie jest żadnym rozszczepieniem umysłu, ale jest chorobą piętrowo-dyssolucyjną.

Oczywiście powyższemu ujęciu można zarzucić, że przecież jednak u ludzi zdrowych żadnej inkoherencji nie znajdujemy, ani urojeń prześladowczych lub wielkościowych, ani stereotypii, dziwactw ruchowych, osłupienia itd. Nie należy jednak zapominać o niesłychanej złożoności zjawisk, z którymi mamy tutaj do czynienia, skąd wynika, jak już Jackson podkreślał, że poziom dyssolucyjny nigdy nie jest identyczny z poziomem ewolucyjnym, według naszego zdania dlatego, że proces chorobowy nigdy nie ucina równo jak nożem wszystkich mnemicznych zasobów doświadczeń ponad linią określonego poziomu ewolucyjnego, a także dlatego, że proces chorobowy może powodować pewne ubytki nawet i na piętrze prelogicznym.

A zresztą u ludzi zdrowych w pewnych szczególnych warunkach można spostrzegać zachowanie podobne do wymienionych przed chwilą objawów pozytywnych. Samorzutna produkcja intrapsychiczna Osi, przytoczona w rozdziale IV tomu pierwszego tej pracy, wykazała jaskrawo brak nici przewodniej, brak powiązania, izolowany charakter każdego z wypowiadanych przez nią wspomnień. Można by go nazwać „rozkojarzonym” charakterem, gdyby uprzednio był już kiedykolwiek „skojarzonym”. Człowiek, któremu grozi realne niebezpieczeństwo, skłonny jest upatrywać je nawet tam, gdzie go nie ma. Chłopczyk, który po raz pierwszy nakłada czapkę szkolną, miewa wrażenie, że go na ulicy wszyscy podziwiają. Stereotypie i dziwactwa ruchowe, ruchy rytmiczne spostrzegamy u ludzi, których myśl jest czymś mocno zajęta, np. u szachistów itp. Oczywiście geneza wszystkich tych objawów, pierwotna przyczyna ubytku kontroli u ludzi zdrowych jest zupełnie inna aniżeli u schizofreników; bezpośredni mechanizm powstawania tych pokrewnych objawów w obu tych szeregach, normalnym i patologicznym, jest jednakowy: wyzwolenie mechanizmów podrzędnych albo wskutek chorobowej niedomogi dynamizmu nadrzędnego (schizofrenia), albo wskutek fizjologicznego, ale silnego wzruszenia lub zainteresowania, tak pochłaniającego uwagę, że już jej nie wystarcza dla należytej kontroli i hamowania wyzwalających się mechanizmów niższych. Normalne kierownictwo w obu przypadkach zawodzi i właśnie dlatego w obu przypadkach występują mechanizmy izolowane, prelogiczne albo ruchowe, niehamowane, bo działające na piętrze niższym, bez synergicznego działania piętra nadrzędnego, na którym sprzężenie i zharmonizowanie wszystkiego ze wszystkim zmusiłoby do rozważania i stłumienia tych czynności podrzędnych. W pewnych okolicznościach jaskrawa inkoherencja występowała w myśleniu Krapelina, a także Hochego (te przykłady przytacza Bumkew  swoim podręczniku).

Czas trwania samego procesu przełączania się dynamizmów przyczynowo-logicznych na dynamizmy prelogiczne może być bardzo różny. Patologiczne majaczenia w sprawach zakaźnych rozwijają się w szybkim tempie z pierwszego okresu o charakterze nerwicowym, ale w gwałtownych wstrząsach psychicznych, np. w katastrofach żywiołowych, mogą wybuchać w sposób zupełnie nagły. Zaśnięcie i obudzenie się w warunkach normalnych zdaje się trwać mgnienie oka, zdaje się być jakimś mechanizmem nerwowym migawkowym. Ale czas, w którym dynamizmy przyczynowo-logiczne przekształcają się w prelogiczne w schizofrenii, trwa długie miesiące, a niewątpliwie nierzadko nawet lata całe. Jest to długotrwały proces chorobowy, którego najwcześniejsze początki znajdujemy zazwyczaj tym bliżej okresu pokwitania, im lepsze mamy wywiady od spostrzegawczej rodziny, albo im większym samokrytycyzmem charakteryzuje się sam schizofrenik. Ale i nazwa stanu „rozszczepieniowego” dla aktywności piętra podrzędnego (prelogicznego) jest w rzeczywistości niewłaściwa dlatego, że „rozszczepione” może być tylko to, co przedtem było szczepione, podczas gdy aktywność pięter niższych jest właśnie aktywnością nastawień i dążeń izolowanych, jeszcze nie sprzężonych ze sobą, zarówno na piętrze odruchowości warunkowej, jak i na piętrze aktywności prelogicznej.

Tak zwany „proces rozszczepieniowy”, czyli schizofreniczny, jest zatem w rzeczywistości procesem stopniowego, powolnego ujawniania się izolowanego charakteru nastawień korowo-psychicznych pięter niższych, charakteru — w warunkach normalnych ukrytego wskutek panowania dynamizmów nadrzędnych, sprzężonych, które w schizofrenii ulegają niedomodze. Pomimo braku na ogół zupełnej tożsamości poziomu prelogicznego dyssolucyjnego z poziomem prelogicznym ewolucyjnym, nierzadkie są przypadki, w których tożsamość symptomatologiczna obu tych poziomów jednak jest tak wielka, że ich różnicowanie sprawia wielkie trudności, albo nawet jest zupełnie niemożliwe, jeśli się musimy opierać wyłącznie na symptomatologii, i nie możemy rozstrzygnąć, czy stan, z którym mamy do czynienia, jest procesem nabytym, czy też, przeciwnie, jest przejawem konstytucji wrodzonej, jest psychopatią konstytucjonalną. Są to przypadki, w których oba poziomy, dyssolucyjny i ewolucyjny, są istotnie zupełnie jednakowe, zjawisko, z którym w żadnej innej gałęzi medycyna nie spotyka i nawet w przybliżeniu spotkać nie możemy, gdyż są to stosunki swoiście psychiatryczne, wymagające jakiegoś zupełnie odrębnego tłumaczenia. Ta swoistość polega na chronogenno-mnemicznej ewolucji warstwowej z jednej strony, i z drugiej strony na procesie odwrotnym, dyssolucji, który odbywa się również warstwowo, nie w znaczeniu jakichś drobnych warstewek, nakładanych na dni dawniejsze przez każdy nowy dzień przeżyty, ale w znaczeniu warstw wielkich, piętrowych, chronogenno-topogennych, jakościowo odrębnych. Takich stosunków istotnie nie zna i znać nie może żadna inna gałąź medycyny dlatego, że jest to najbardziej podstawowa cecha, wyróżniająca dynamizmy korowo-psychiczne od wszelkich procesów „czysto” fizjologicznych, a więc nie psychofizjologicznych. Schizofrenia jest — obok deliriów — jedynym najtypowszym wielorakim obrazem tego procesu dyssolucyjnego, i dlatego widzieliśmy, że procesów i reakcji schizofrenicznych wszędzie jest tak pełno.

W tej wspólnej, dyssolucyjnej patogenezie wszelkich mechanizmów prelogicznych musimy upatrywać to mocne spoidło, które wiąże ze sobą w sposób nierozerwalny mnóstwo różnorodnych obrazów, spotykanych w każdej poszczególnej grupie, a także wiąże i wszystkie grupy pomiędzy sobą. Nie potrafimy jeszcze dzisiaj wykryć podstaw właściwych, będących przyczyną takiej a nie innej klasyfikacji grup schizofrenicznych. Sądząc jednak z niektórych danych, można tutaj wyrazić przynajmniej pewne przypuszczenia. Więc przede wszystkim rzuca się w oczy grupa katatoniczna z tego względu, że jest to jedyna postać chorobowa w psychiatrii, której wszystkie swoiste cechy grupowe, tj. nie ogólno-schizofreniczne, leżą w obrębie wyłącznie sfery psychoruchowej, a nie intrapsychicznej. Bo nie łudźmy się: ani w sferze psychicznej, ani w etiologii, ani w genezie, ani w przebiegu lub rokowaniu spraw katatonicznych nie znajdujemy niczego swoistego, co by pozwalało na usunięcie katatonii poza obręb schizofrenii, a więc na przyznanie jej samodzielnego bytu odrębnej jednostki chorobowej. Obraz katatoniczny pełny, tj. zawierający i zespół psychiczno-schizofreniczny, i zespól swoistych objawów ruchowych, jest zawsze albo schizofrenią katatoniczną, albo wybitnie organiczną sprawą, która objawowo może się zbliżać do schizofrenii katatonicznej, jak to widzieliśmy np. w rozdziale poprzednim, w nagminnym śpiączkowym zapaleniu mózgu.

Poza tymi dwiema katatoniami nie ma żadnych katatonii, jako odrębnych jednostek chorobowych, zdarzają się tylko w różnych sprawach chorobowych poszczególne objawy lub zespoły katatoniczne.

Widzieliśmy w poprzednim rozdziale, że wśród przyczyn, mogących nieco wyjaśnić takie występowanie zaburzeń ruchowych na plan pierwszy w schizofrenii, możemy przytoczyć dwie: 1) fakt, że w wędrówce czynności ku przodowi zanikają nie tylko wzory mnemiczno-gnostyczne instynktu, ale także i kinestetyczne wzory sprawności ruchowych, natomiast powstaje dziedziczny popęd do odzyskania w życiu osobniczym sprawności ruchowych utraconych, a jednak biologicznie tak niezbędnych; 2) stwierdzenie w ostatnich czasach, że zaburzenia katatoniczne częściej zdarzają się u chorych z konstytucją atletyczną aniżeli u chorych, wykazujących jakąkolwiek inną budowę ciała. Oba te punkty wskazują na to, w jak ścisłym związku z czynnikami natury dziedziczonej pozostaje cala nabywana w życiu osobniczym psychoruchowość. A nadto musimy tu przypomnieć, że pierwszy z wymienionych przed chwilą czynników natury dziedzicznej, pomimo tego że dotyczy sfery ruchowej, należy jednak do kategorii popędów nie filogenetycznie starszych, ale filogenetycznie młodszych, na równi z popędem poznawczym, do odzyskania utraconej gnozji, i z popędem syntonicznym, a więc na równi z tymi popędami, które są dynamicznym motorem całej ewolucji psychicznej osobniczej (patrz „Wstęp do psychofizjologii normalnej“, rozdział III i IV)Dziedziczny popęd do odzyskania utraconych sprawności ruchowych podstawowych oczywiście nie kształtuje aktywności psychicznej, ale kształtuje natomiast całą dziedzinę psychoruchowości podstawowej, czyli całej psychoruchowości z wyjątkiem ruchów zamiarowych, wypływających z hierarchicznie i ewolucyjnie wyższych zamiarów (sprawności ruchowe w pracy zawodowej fizycznej, w grze na instrumentach, jeździe na rowerze itp.). W schizofrenii katatonicznej mamy wyraźne przejawy zboczeń w zakresie ruchowym, albo w kierunku akinetycznym (osłupienie, stupor), albo hiperkinetycznym (zbędne wstawki ruchowe do podstawowych ruchów chodzenia, brania, albo bezcelowe ruchy natury stereotypowej, czasem o charakterze bardzo gwałtownego wyładowania mięśniowego itp.).

Symptomatologiczna — można powiedzieć — prawie jednakowość zaburzeń ruchowych u chorych na psychozę, mianowicie na katatonię schizofreniczną z jednej strony, i z drugiej w rzekomo-katatonicznych zaburzeniach w nagminnym śpiączkowym zapaleniu mózgu, a więc w sprawie cechującej się wybitnymi zmianami anatomicznymi, wskazuje na to, że jesteśmy tutaj na jakimś pograniczu pomiędzy genezą zjawisk psychicznych a cielesnych. Neurologiczna sprawa zapalenia mózgu daje tu zawsze nie tylko zaburzenia cielesne, ale także i psychiczne.

Czynnościowa  sprawa schizofreniczna, w której dyssolucja nigdy nie dochodzi do piętra opuszkowego i nigdy nie doprowadza do zejścia śmiertelnego, w końcowych swych obrazach, występujących po szeregu lat trwania procesu, ale nierzadko już po dwóch, albo nawet po jednym roku trwania choroby, doprowadza do ciężkiego rozpadu psychicznego, który się wprawdzie różni od zwykłych organicznych stanów dementywnych, ale jednak jest ciężkim, raczej nieodwracalnym obrazem na podobieństwo zmian organicznych. Na ogół jednak musimy przyznać, że dzisiejsza nasza wiedza nie wyjaśnia jeszcze w dostatecznej mierze stosunku mechanizmów korowych do podkorowych.

Jeżeli jedna z trzech postaci schizofrenii, mianowicie katatoniczna, została utworzona na podstawie zaburzeń tych zjawisk psychoruchowych, które są nabywane w życiu osobniczym pod bezpośrednim wpływem jednego z trzech filogenetycznie młodszych popędów instynktowych, mianowicie popędu najpierw do odzyskania sprawności ruchów podstawowych, a potem i pozyskania sprawności w zakresie innych ruchów zamiarowych, to nasuwa się pytanie, czy i inne grupy schizofreniczne nie zostały również sklasyfikowane na podstawie dwóch innych filogenetycznie młodszych popędów instynktowych, a więc popędu syntonicznego i popędu poznawczego. O popędzie syntonicznym nie będziemy już w tym miejscu mówili: widzieliśmy, że jego niedomoga nie stwarza jakiejś specjalnej grupy, ale leży u podstaw wszystkich postaci schizofrenicznych bez wyjątku. Jest to zrozumiałe w dyssolucji schizofrenicznej, ponieważ widzieliśmy w ewolucji korowo-psychicznej, że popęd syntoniczny jest jedynym dynamicznym motorem w psychice, który tworzy całą jej stronę charakterologiczną, kształtuje i rozwija całą uczuciowość, nadaje kierunek zarówno popędowi poznawczemu (po minięciu pierwszego wczesnego okresu rozwoju psychicznego, w którym jeszcze wyłącznie rządzą instynkty ustrojowe), jak i popędowi do odzyskania utraconych sprawności ruchowych. Nadaje więc kierunek i obu bocznym członom podstawowego, trójczłonowego zespołu mnemicznego, stwierdzanego zarówno w instynkcie zwierząt niższych, jak i w odruchowości warunkowej zwierząt wyższych i człowieka. Wszystkie te trzy gatunkowo młode popędy instynktowe można nazwać twórczymi, ponieważ tworzą nowe tendencje uczuciowe osobnicze, świat poznania i świat nabytych sprawności ruchowych — w przeciwstawieniu do popędów samozachowawczych i zachowania gatunku, które w życiu osobniczym nie tworzą niczego nowego poza wartościami czysto materialnymi, poza utrzymywaniem życia osobniczego i gatunku, ale z których w historii filogenezy wyłoniły się właśnie wszystkie trzy popędy instynktowe twórcze, popędy filogenetycznie młodsze.

Widzimy, że w dziedzinach, stwarzanych w cyklu rozwoju osobniczego przez popęd syntoniczny i popęd do odzyskania utraconych podstawowych sprawności ruchowych, powstają w schizofrenii zaburzenia swoiste, cechujące bądź wszystkie jej postacie, bądź też postać katatoniczną. Nasuwa się pytanie, czy i w dziedzinie stwarzanej przez trzeci gatunkowo młody popęd, mianowicie poznawczy, również znajdujemy jakieś zaburzenia swoiste, które by cechowały jedną z postaci schizofrenicznych.

Tutaj należy przede wszystkim przypomnieć, że jedną z głównych przyczyn, dla których nazwa „dementia praecox” w dużym stopniu ustąpiła w literaturze psychiatrycznej miejsca nazwie schizofrenii, było to, że w schorzeniu tym nie znajdowano prawdziwego stanu dementywnego, jak w organicznych sprawach mózgowych, ale znajdowano „demencję afektywną”, ubytki i zaburzenia intelektualne, zależne od stanu nerwowego i znikające w pewnych warunkach. Te schizofreniczne zaburzenia intelektualne przejawiają się w bardzo różnych postaciach, ale czymś zupełnie swoistym dla schizofrenii, w zakresie sfery intelektualnej jest przede wszystkim rozkojarzenie myśli — inkoherencja. Całość tej sytuacji zdaje się przemawiać za tym, że proces schizofrenii jest procesem ujawniania się niedomogi popędu syntonicznego, zaś inkoherencja i katatoniczne zaburzenia ruchowe są przejawem zaburzeń takich funkcji, które są pochodnymi popędów, stwarzających oba boczne człony podstawowego zespołu mnemicznego, mianowicie gnozję i kinestezję. Widzieliśmy, że są autorzy (Kleist), którzy prawie utożsamiają inkoherencję z zaburzeniami afatycznymi. Pod pewnym względem jest to słuszne: mowa z natury swej jest narzędziem porozumiewania się ludzi ze sobą, które w obu przypadkach, inkoherencji i afazji, staje się niemożliwe. Ale na tym ogólnikowym twierdzeniu analogia się kończy; porozumienie tak samo jest niemożliwe w przypadkach np. anartrii opuszkowej, i ogniskowy charakter inkoherencji jest dość wątpliwy. Nie chcemy przez to powiedzieć, że przyczyną inkoherencji jest negatywizm, który uniemożliwia choremu porozumiewanie się normalne z ludźmi, bo przecież prostszym i lepszym sposobem unikania tego porozumienia jest zupełny mutacyzm, albo otwarte powiedzenie, że się nie chce mówić. Musi istnieć zatem jakaś specjalna przyczyna, która powoduje objaw inkoherencji, i której dotąd nie znamy. Być może, że ta przyczyna jednak tkwi w jakichś indywidualnych właściwościach korowego narządu mowy, podobnie jak się to ostatnio przypuszcza w stosunku do innych objawów, stwierdzanych i w psychozach czynnościowych, i jako objaw ogniskowy w sprawach organicznych. Ale jakkolwiek bądź się mają te rzeczy, to pozostaje jednak faktem rażącym i godnym zastanowienia, że najbardziej swoiste objawy schizofrenii (stępienie uczuć wyższych, zespół katatoniczny i zespół inkoherencji) są właśnie zaburzeniami pochodnych, które wypływają z trzech filogenetycznie młodych popędów instynktowych lub pewnej ich niedomogi, mianowicie z niedomogi syntonii, i z popędów, stwarzających boczne człony zespołu podstawowego, mianowicie gnostycznego i kinestetycznego. Trudno tu przypuszczać jakiś przypadkowy zbieg okoliczności i raczej można sądzić, że mamy tu do czynienia z jakimiś trzema podstawowymi typami, z których każdy może wykazywać mniejszą indywidualną odporność.