Stany maniakalne i melancholiczne – uczucia przyjemności i przykrości

Stany maniakalne

Ale oprócz tych bardziej bezpośrednich dowodów możemy jeszcze przytoczyć dowody wprawdzie bardziej pośrednie, jednakże przemawiające również za podkorową lokalizacją elementarnych nastrojów, wiążących się ze wzmożonym lub osłabionym samopoczuciem. Mamy tutaj na myśli patologiczne stany niwelacji tych nastrojów i wynikającego stąd braku inicjatywy i aktywności, bo jeżeli mechanizmy, produkujące te nastroje, mają jakąś lokalizację, topograficzną lub topogenną, to procesy chorobowe, niszczące te zlokalizowane mechanizmy, muszą doprowadzić do niwelacji nastrojów i braku aktywności.

Stosunki te są bardzo ciekawe i bardzo pouczające. W talamicznych przypadkach Heada została stwierdzona po raz pierwszy ogniskowa lokalizacja talamicznych mechanizmów, produkujących jednostronnie ton uczuciowy przyjemny lub przykry. Natomiast nagminne śpiączkowe zapalenie mózgu jest procesem atakującym wprawdzie również mechanizmy podkorowe, ale w sposób bardziej rozlany, który w wyniku daje znane przewlekłe obrazy zmian psychicznych i neurologicznych. Przypominamy tu, co doskonały znawca tej sprawy chorobowej, St. Pieńkowski, pisał o nastroju tych chorych, ulegającym dziwnym przeobrażeniom, które kroczą niejako równolegle do objawów fizycznych. „Im większe unieruchomienie, im słabsza gra życia ruchowego samorzutnego, tym bardziej jakby płowieje uczucie ogólne, uczucie życia, tym więcej chorzy przeistaczają się w spokojnych kronikarzy epicznych, tym mniej w ich przeżyciach pierwotnego romantyzmu”. Jeden z chorych  na zapytanie Pieńkowskiego, co myśli o swym wewnętrznym stanie, odpowiedział: „Gdy leżę i myślę tylko, zdaje mi się, że jestem zupełnie zdrowym człowiekiem; gdy jednak wstanę, chcę się ruszać, żyć, brać udział w tym, co mnie otacza, odczuwam, że jestem zupełnym kaleką i inwalidą”. Pieńkowski nazywa ten stan stanem „odrętwienia”, stanem zaburzonego czuwania, który zaczyna się od lekkiego torporu psychicznego, a dochodzi w niektórych przypadkach do zupełnego stuporu z akinezą, mutacyzmem, nieprzyjmowaniem pokarmów i brakiem wszelkich oddziaływań na podniety zewnętrzne, i brakiem wszelkich niemal przejawów życia wewnętrznego. „Brak afektów w ruchu”, „wyblakły afekt”, „jakby obniżenie progu pobudliwości afektywnej na działanie wewnętrzne, intrapsychiczne. Samorzutnie — skłonność do zupełnego spokoju afektywnego”. We wszystkich tych określeniach, za pomocą których Pieńkowski dąży do opisania swoistego stanu uczuciowego parkinsoników, sprawiającego „wrażenie pustki’ afektywnej”, widzimy niwelację nastrojów normalnych, naprzemienności smutku i radości, brak bezpośredniego współdźwięczenia uczuciowego z otoczeniem, zanik syntonii i w ogóle tego życia uczuciowego, które jest motorem wszelkiej aktywności i inicjatywy. Zandowa wspomina o chorej parkinsoniczce, która skarżyła się, że jest niezdolna do odczuwania radości lub smutku, że obecnie jest „wewnątrz nieczuła”.

W warszawskiej Klinice Psychiatrycznej Fr. Wichert  pierwszy stwierdził, że chorzy na porażenie postępujące, wykazujący cielesne objawy parkinsonizmu, nawet nieliczne, cechują się równocześnie — oczywiście na tle paralitycznego zniedołężnienia psychiki — także jej parkinsonistycznymi cechami, tj. brakiem aktywności i inicjatywy, i brakiem wahań nastroju, a więc euforii paralitycznej albo depresji. Ponieważ te parkinsonistyczne zaburzenia psychiki były nieraz bardzo wybitne nawet w takich przypadkach porażenia postępującego, w których neurologiczno-parkinsonistyczne zmiany były bardzo nieznaczne, więc W i c h e r t słusznie stąd wnioskuje, że zmiany parkinsonistyczno-psychiczne są nie wtórne, ale raczej współrzędne z parkinsonistyczno-neurologicznymi. Kilka prac anatomicznych Messinga i Wicherta, a potem R. Dreszera i Terajewicza stwierdziło w tej parkinsonowskiej postaci porażenia postępującego tak wybitne zmiany w neostriatum, palaeostriatum iw podwzgórzu, jakich zazwyczaj nie stwierdzamy w porażeniu postępującym.

We wszystkich tych przypadkach zmian podkorowych mamy zatem do czynienia nie z wtórnym brakiem inicjatywy i aktywności, będącym reakcją na zaburzenia neurologiczno-akinetyczne, ale z pierwotnym zanikiem tych nastrojów elementarnych, protopatycznych, które w warunkach zdrowia są pierwotnym motorem, ułatwiającym wszelką normalną inicjatywę i aktywność, stwarzającym ogólną gotowość organizmu do uruchomienia, do aktywowania wszelkich tendencyj, zaś w psychozie maniakalno-depresyjnej doprowadzającym do inicjatywy i aktywności (o ile one w stanach depresji w ogóle występują pod postacią tendencji samobójczych) o charakterze wyraźnie patologicznym. Ale niewątpliwie zdarzają się i inne przypadki: W. Chodźko już w 1912 r. opisał „Przypadek porażenia postępującego z objawami choroby Parkinsona” (Neurol. Pol. 1912) ze zmianami anatomicznymi we wzgórzach wzrokowych, ale klinicznie bez żadnej niwelacji nastrojów — chory przeciwnie wykazywał nastrój wesoły i urojenia wielkościowe.

Mogłoby się wydawać, że dzisiejsza wiedza, którą staraliśmy się w tym rozdziale wyzyskać, dostarcza już tylu dowodów na podkorowe pochodzenie patologicznych nastrojów w napadach psychozy maniakalno-depresyjnej, że nie powinny się w nas budzić wątpliwości pod tym względem. A jednak, jeżeli chcemy orientować się w tym zagadnieniu w całej pełni możliwego dzisiaj oświetlenia, nie możemy zapominać o tym, że patologiczne nastroje, albo ich antyteza, czyli zanik nastrojów normalnych, i wynikające stąd obniżenie ogólnej gotowości organizmu do aktywowania wszelkich tendencji i zamiarów, a dalej wynikający stąd brak inicjatywy i aktywności, mogą być pochodzenia nie tylko podkorowego, ale także i korowego.

Z punktu widzenia neo-jacksonistycznego, takie rozszerzenie zagadnienia na korę mózgową powoduje zupełnie niespodziewane nowe trudności. Mianowicie sądziliśmy, że w całości zjawisk mnemiczno-ewolucyjnych mamy prawo wyprowadzić wniosek, rodzaj zasady ogólnej, że swoista aktywność pięter nadrzędnych powstaje zawsze ze swoistych aktywności pięter bezpośrednio podrzędnych, albo innymi słowy: ewolucja czynności korowo-psychicznych nie może nigdy przeskakiwać żadnego okresu rozwojowego i żadnego piętra osi mózgowo-rdzeniowej. W myśl tej zasady aktywność piętra czołowego może wypływać tylko z aktywności narządu prelogicznego, która ze swej strony powstaje z aktywności narządu odruchowości warunkowej, a wreszcie ta ostatnia z aktywności podkorowo-instynktowej. W myśl tej zasady byłoby zatem rzeczą naturalną i zrozumiałą, gdybyśmy elementarne, podkorowe nastroje dobrego i złego samopoczucia, o charakterze normalnym lub patologicznym, znajdowali ponownie — już w intelektualizowanej postaci — w korze mózgowej pozaczołowej, w narządzie odruchowości warunkowej, na który przede wszystkim rzutowane są współczesne zespoły talamiczne.

Stany maniakalne i melancholiczne / 3

Tymczasem, wbrew tym naszym neo-jacksonistycznym oczekiwaniom, spotyka nas tutaj duża niespodzianka. Wprawdzie drogi i jedności talamiczne, rzutowane na korę pozaczołową, umożliwiają rzeczywiście tworzenie w niej odruchowości warunkowej, jako jej swoistej czynności — ale ten zespół zaburzeń psychicznych, który charakteryzuje parkinsoników poencefalitycznych i który polega na niwelacji nastrojów i wynikającym stąd braku inicjatywy i aktywności, spotykamy najczęściej nie w schorzeniach tylnego bieguna płaszcza mózgowego, ale właśnie przedniego bieguna, jako „zespół czołowo-psychiczny”. Jedni autorzy mówią w tych przypadkach czołowych o zanikaniu „napędu czołowego” w ogóle, drudzy o zanikaniu „wyższych stopni działania i myślenia”, jeszcze inni o utracie jednolitej, ogólnej czynności umysłowej, która pozwala człowiekowi zdrowemu ujmować swoje wrażenia rzeczowo i analitycznie, niezależnie od chwilowych stanów afektywnych i popędowych, i której wyrazem jest postać afazji ruchowej typu Broca (v. Woerkom, Bouman-Grunbaum i Goldstein). Kleist lokalizuje swoją ergopsychikę, czyli „jaźń” woli wraz ze światem „popędów czołowych” i nastawień społecznych, w korze mózgowej nadoczodołowej. Przypadki zaburzeń somatopsychicznych, czyli ogólnego cielesnego samopoczucia, złego (hipochondryzacja, dysforia), albo dobrego (euforia), należy odróżniać od melancholicznych stanów smutku albo maniakalnych stanów wesołości, jednakże w obu tych kategoriach stanów afektywnych znajdował Kleist najczęściej uszkodzenia kory czołowej i oczodołowej, chociaż — jak zwykle — przypuszczał, że punktem wyjścia tych spraw jest międzymóżdże. Zresztą i dawniejszym autorom dobrze już była znana czołowa „moria” i czołowa depresja.

Z tymi czołowymi nastrojami, dodatnimi lub ujemnymi, albo ich przeciwieństwem pod postacią braku „czołowego napędu”, w niezłej zgodzie pozostaje to, co Tinel  pisze o reakcjach wegetatywnych w korze mózgowej, i co musimy w tym miejscu przypomnieć. Mianowicie, od dawna są znane poszczególne reakcje wegetatywne, wywoływane przez podrażnienia korowe i przypisywane korowym ośrodkom sercowym, oddechowym, źrenicznym, ślinowym, potowym, połykowym, ruchów żołądka, sekrecji żołądka i trzustki, oddawania moczu i stolca, regulacji termicznej.

Tinel uważa, że ilość i różnorodność wszystkich tych reakcji korowych ma w sobie na pierwszy rzut oka coś niesamowitego, zwodniczego, a to tym bardziej, że prawie wszystkie te reakcje są otrzymywane przez podrażnienie tej samej okolicy, mianowicie płata czołowego (gyrus sigmoideus, gyrus cruciatus, ku przodowi od regio motorica, na całej jej wysokości. Wszystkie te reakcje określa Tinel jako „nie istotne” i „nie życiowe”, uważa je za reakcje tylko pomocnicze, dodatkowe, zmienne i nawet fakultatywne; to nie są ośrodki regulujące układu wegetatywnego, w tym znaczeniu jak ośrodki diencefaliczne, ale odpowiadają tylko na podrażnienia czuciowe, wiążą się z akcją ośrodków ruchowych, „a zapewne przede wszystkim z aktywnością ośrodków psychicznych w fizjologicznych procesach wzruszeń”.

Z punktu widzenia dyssolucyjnego możemy dorzucić do powyższych wątpliwości Tinela jeszcze jedno. Narząd czołowy jest dzisiaj już powszechnie — i niewątpliwie słusznie — uważany za organ hierarchicznie i ewolucyjnie najwyższej aktywności psychicznej, a zresztą i kierowniczo-cielesnej (sternictwo narządu pozaczołowego, móżdżkowego i podkorowego — Goldstein). A tymczasem, cała litania reakcji wegetatywnych, wyszczególnionych tu przez T i n e 1 a, należy z natury swojej do kategorii cielesnych reakcji o charakterze ustrojowym, związanym z elementarnymi i prymitywnymi fizjologicznymi potrzebami organizmu. Okazało się zatem, że narząd czołowy, wbrew naszemu poglądowi, według którego istnieje chronogenno-topogenna równoległość rozwoju aktywności korowo-psychicznej, bez przeskakiwania któregokolwiek piętra lub stadium rozwojowego, zdaje się bliżej wiązać z nastrojami i reakcjami wegetatywno-podkorowymi, aniżeli tylny biegun kory mózgowej.

Czy jest to wyjątek z reguły ogólnej? Być może, ale nie jest to bynajmniej pewne. Takich przykładów, jak drogi czołowo-talamiczne i talamiczno-czołowe, które przeskakują wielkie narządy pozaczołowe, oczywiście można z łatwością przytoczyć więcej. Takie przykłady jednak są dowodem tylko tego, że podrażnienia niektórych poszczególnych pęczków nerwowych mogą bez żadnej wątpliwości przeskakiwać całe wielkie piętra korowe. Ale tu raz jeszcze musimy podkreślić istnienie w układzie nerwowym dwojakich funkcji: z jednej strony czysto somatycznych, opierających się na przewodnictwie w łuku odruchowym, i z drugiej strony globalnych, których topogenno-chronogenna ewolucja doprowadza do po-wstania aktywności korowo-psychicznej. Mówiąc o ewolucji korowo-psychicznej i jej niemożności przeskakiwania poszczególnych pięter i stadiów, mamy na myśli oczywiście tylko wielkie narządy piętrowe z ich aktywnością globalną, a nie czynność odruchową poszczególnych neuronów lub ich pęczków. Zdaje się, że istniejący faktyczny stan rzeczy zezwala na przypuszczenie, że obie omawiane tu kategorie czynności nerwowych współistnieją na poziomie każdego piętra osi mózgowo-rdzeniowej, począwszy od rdzenia kręgowego z jego aktywnością nie tylko odruchową, ale i segmentarno-globalną, a kończąc na również dwoistej aktywności narządu czołowego.

W narządzie czołowym współistnienie tych dwóch rodzajów aktywności nerwowej jest tak rażące, że Tinel podkreśla na tym poziomie „prawie stale skojarzenie odruchów wegetatywnych z procesami psychicznymi”, zwłaszcza stanami uwagi i wzruszeń. Albo jeszcze inaczej Tinel nazywa te stosunki „synergiami psychowegetatywnymi”. I rzeczywiście, jest rzeczą w wysokim stopniu rażącą, że wszystkie reakcje, wymienione tu przez Tinela, są wyłącznie natury wegetatywnej, że brak wśród nich reakcji o charakterze zmysłowym i zwierzęcym, reakcji ruchowych, które ustosunkowują zachowanie organizmu do świata zewnętrznego, brak prawdziwych, „istotnych” odruchów, wykazujących jakąś celowość biologiczną. Właśnie ten brak umożliwiał Pawłowowi twierdzenie, że narząd czołowy nie mieści w sobie nic istotnie ważnego dla odruchowości warunkowej, która wraz z odruchowością bezwarunkową zarządza stosunkiem do świata zewnętrznego. Ale psychiatra lepiej od innych ludzi wie, że to twierdzenie wielkiego fizjologa rosyjskiego jest już jednak przestarzałe, gdyż w rzeczywistości zmysły są organem orientacji i odruchowość warunkowa jest tą aktywnością korowo-psychiczną, która jest najbardziej bezpośrednim regulatorem czynności zwierzęcych — ale regulator ten u człowieka zdrowego dorosłego i kulturalnego pozostaje pod zwierzchnim panowaniem aktywności czołowej.

Zagadnienie podstawowej funkcji narządu czołowego zaczyna się wyjaśniać w tym znaczeniu, że narząd czołowy rzeczywiście nie mieści w sobie nic istotnie ważnego dla odruchowości warunkowej dlatego, że jest narządem najwyższych funkcji intrapsychicznych, wewnątrzkorowych. A ponieważ motorem wszystkich dynamizmów psychicznych są globalne neurodynamizmy natury uczuciowo-wegetatywnej, więc jest rzeczą zrozumiałą, że w układzie wegetatywnym, który cechuje się tak wyjątkową podatnością do maksymalnego szerzenia się w nim wszelkich podrażnień, bez względu na ich źródło, ciągła praca neurodynamizmów czołowo-psychicznych wywołuje ciągłe uboczne skutki pod postacią tych tak niesamowicie różnorodnych odruchów ustrojowo-wegetatywnych, które dziwią Tinela, i które ten autor nazywa wtórnymi, towarzyszącymi, nieistotnymi itd. Rzeczywiście, istotną jest tylko ta neurodynamiczna funkcja wegetatywna czołowa, która tworzy uczuciowość sprzężoną, jest jej fizjologicznym odpowiednikiem, a nie towarzyszem. Stąd w schorzeniach narządu czołowego, np. w jego urazach, w porażeniu postępującym, otępieniu starczym itd., widzimy często niedomogę kontroli i sternictwa ze strony uczuciowości sprzężonej, natomiast ułatwione występowanie wyzwalających się neurodynamizmów uczuciowo-wegetatywnych niższych. Właśnie do takich neurodynamizmów niższych należą pomiędzy innymi nastroje euforyczne lub dysforyczne, nazywane „objawem czołowym”. Ale rozumiemy dobrze, że w rzeczywistości nastroje należą do kategorii objawów pozytywnych, wyzwolonych, a przez to samo nie mogą mieć anatomicznego siedliska w na_ rządzie czołowym — ich podłoże anatomiczne musi być na jednym z niższych pięter. Na którym? Odpowiedź na to pytanie nie jest łatwa.

Stany maniakalne i melancholiczne – uczucia przyjemności i przykrości

Rozmyślnie przystępujemy do omówienia stanów maniakalnych i melancholicznych na ostatnim miejscu, po omówieniu wszelkich innych podstawowych stanów psychopatologicznych — po pierwsze dlatego, aby rozpatrzeć te chorobowe nastroje już na tle innych zaburzeń psychicznych, powtóre dlatego, że mamy wielkie wątpliwości, czy w ogóle należy zaliczać stany maniakalne i melancholiczne do kategorii dyssolucji. Dyssolucja, jak ją pojmował Jackson, i jak ją ujmujemy również, zaczyna się zawsze w górze, na szczytowym poziomie ewolucji, ponieważ jest przeciwieństwem tej ostatniej, a nie na tym poziomie instynktowo-ustrojowych dołów, na których znajdujemy się przy omawianiu nastrojów psychozy maniakalno-depresyjnej.

Rzeczywiście, ujmując to zagadnienie z punktu widzenia ewolucji biologicznej, znajdujemy się tutaj na tym poziomie rozwoju uczuciowości, od którego jeszcze niższym poziomem jest już tylko hipotetyczne, ale jednak prawdopodobnie istniejące „fizjologiczne uczucie” przyjemności i przykrości, o którym mówią Monakow i Mourgue, Ariens Kappers i inni, jako o uczuciu, towarzyszącym — nawet u istot żyjących jednokomórkowych — wszelkim reakcjom dodatnim (przyciąganie — klisis) lub ujemnym (odtrącanie — ekklisis).

We wszystkich przypadkach, w których przypuszczamy istnienie podmiotowego stanu, nazywanego uczuciem, obracamy się oczywiście tylko w granicach przypuszczeń, i nigdy poza te granice nie wyjdziemy. Ale z drugiej strony pewien nadmiar powątpiewania może być także szkodliwy, i zdaje się, że będziemy najbliżsi prawdy, jeżeli uczucie będziemy uważali za swoisty rodzaj wrażenia, posiadającego na wyższych szczeblach rozwojowych  swój własny układ wegetatywno-czuciowy do-środkowy, którego częścią odśrodkową, ruchową, jest układ współczulny i przywspółczulny, częścią zaś ośrodkową są mechanizmy wegetatywne, produkujące stany uczuciowe. Poznaliśmy na podstawie mózgu prawdopodobny mechanizm fazowego powstawania ustrojowych uczuć potrzeb fizjologicznych (przez sumowanie się skutków podrażnień), a także ogólny, talamiczny ośrodek afektywności protopatycznej, produkujący zabarwienie uczuciowe, dodatnie lub ujemne, zarówno wrażeń ustrojowych, jak i zmysłowych. Skąd mógł powstać u zwierząt wyższych i u człowieka ten gatunkowy, dziedziczny ośrodek afektywności protopatycznej? Nie wiemy tego, ale można przypuszczać, że powstał w przebiegu filogenezy w takiej samej drodze, jak w ogóle wszelkie inne instynktowo-mnemiczne nastawienia, czyli przez engrafię podrażnień (wrażeń) dopływających z obwodu. W tym przypadku jednak wrażenia te nie miały charakteru zmysłowego ani czucia głębokiego, ale charakter „fizjologicznego uczucia” przyjemności lub przykrości, które w rozwoju gatunku uległo sumowaniu się i engrafii w ośrodku talamicznym.

Z tych dwóch uczuć, powszechnych u wyższych ssaków i u człowieka, ontogenetycznie przejawiają się wcześniej uczucia ujemne, niezadowolenia i gniewu, które są jedynymi uczuciami, występującymi u noworodka ludzkiego i u ssaków bezmózgich. Wyraźne objawy zadowolenia i radości wykazuje noworodek ludzki dopiero po paru miesiącach życia, i tylko te psy lub małpy, które nie są pozbawione swych półkul mózgowych. Być może, że w jakimś związku z tymi faktami pozostaje spostrzeżenie kliniczne, że dziecięca postać psychozy maniakalno-depresyjnej przejawia się w sferze ruchowej dzieci, a nie w ich patologicznych nastrojach — ale dzisiaj jesteśmy jeszcze bardzo dalecy od możności wyjaśnienia tych stosunków.

Zdaje się być rzeczą już bardzo prawdopodobną, że — pomimo braku patologicznych nastrojów w dziecięcej postaci psychozy maniakalno-depresyjnej — psychoza ta jest zaburzeniem dziedziczonych, podkorowych mechanizmów afektywności protopatycznej. Przemawia za tym cały szereg argumentów, nie tylko natury klinicznej, jak np. żywiołowy, ustrojowy charakter nastroju ujemnego lub dodatniego, a niekiedy (w cyklotymiach) zupełnie zmechanizowanego, zmieniającego się np. co 24 godziny, ze ścisłą regularnością, nie spotykaną w ogóle w swoistych czynnościach korowo-psychicznych — oczywiście poza naprzemiennością stanów snu i czuwania, wynikającą zresztą również z mechanizmów podkorowych.

Widzieliśmy już, że pierwszym autorem, którego anatomiczne badania wskazywały na podkorową lokalizację pierwotnych uczuć przyjemności i przykrości u człowieka, był znany angielski neurolog Henry Head  ze swym współpracownikiem, którzy stwierdzili w 24 przypadkach uszkodzeń talamicznych ściśle jednostronne przejawy wzmożonej uczuciowości na różne psychiczne stany przyjemności lub przykrości. Ponieważ »stany afektywne mogą się nasilać, gdy wzgórze wzrokowe jest zwolnione spod kontroli kory mózgowej, więc możemy stąd wnioskować, że aktywność głównego ośrodka talamicznego zajmuje się przede wszystkim afektywną stroną wrażeń« albo innymi słowy, że wzgórza wzrokowe »odpowiadają na wszystkie podniety, które są w stanie wywołać przyjemność lub przykrość, albo świadomość zmiany w ogólnym stanie. Ton uczuciowy wrażeń epikrytycznych i trzewiowych jest produktem aktywności talamicznej«.

Do uczucia protopatycznego należy także cenestezja, czyli ogólne samopoczucie ustrojowe. »Wzgórze wzrokowe i okolice podwzgórzowe, a zwłaszcza tylny odcinek wzgórza, ów wielki, wielojądrzasty zbiornik, do którego napływają podrażnienia proprio- i exteroceptywne, a także móżdżkowe, wysyła swe podrażnienia do całej kory z przewagą niektórych jej okolic, i otrzymuje znowu od niej podrażnienia korowe, uzmysławiając przez całą swoją budowę mechanizm, który wiąże ustrój ze światem zewnętrznym trwałymi stosunkami, i który ma przez to miarodajne znaczenie dla wrażeń, uczuć i afektów, dla całego zachowania się i samopoczucia ogólnego, służąc w równej mierze świadomości, uwadze i aktywności psychicznej« (A. Jakob). »Do tego tylnego odcinka wzgórza promieniują również włókna z ośrodków podwzgórza współczulnych i przemiany materii, które niewątpliwie są regulatorami całego aparatu dokrewnego i wpływają decydująco obok uczucia głodu i pragnienia także na popędowe życie płciowe«.

Ten sam autor silnie podkreśla, że już anatomicznie uzmysłowiona w tych ośrodkach koordynacja licznych zmysłowych, czuciowych i współczulnych wrażeń ma niewątpliwie jak największe znaczenie dla ogólnego zachowania się zwierząt, dla ogólnego stanu świadomości i dla tego tonu uczuciowego, który Jacob wraz z Tilneyem i Rileyem nazywa ogólnym samopoczuciem (general sense of wellbeing). Także można przyjąć, że stąd w decydujący sposób regulowane jest prymitywne życie popędowe, ważne dla zachowania osobnika i gatunku, czyli innymi słowy, że tu jest sternictwo życia instynktowego, a więc zarówno poszczególnych „potrzeb fizjologicznych” organizmu, jak i uczuciowa ocena ogólnego stanu organizmu przez samopoczucie ogólne. Scala ono w sobie całość sytuacji energetycznej zewnętrznej i wewnętrznej, ocenia najbardziej ogólnikowo wartość biologiczną wszystkich segmentarnych zespołów podrażnień, zlewających się we wzgórzu wraz ze swymi różnorodnymi składnikami, z których tylko minimalna ilość podrażnień „wybranych” przez obudzenie uczucia przykrości czy przyjemności przekracza próg świadomości, zostaje „spostrzegana”, „uświadamiana”, co jednak bynajmniej nie znaczy, że wszystkie inne, nieuświadamiane wrażenia, są w ogóle bez żadnego znaczenia dla naszych stanów psychicznych. Przeciwnie, należy przyjąć, że wielka masa współczesnych podrażnień subminimalnych, wrażeń nieuświadamianych osobno, przede wszystkim ustrojowych, ale także i zmysłowych, nie zostaje wprawdzie zróżnicowana i rozpoznawana przez naszą świadomość, jednakże wpływa na stan samopoczucia ogólnego, dobrego lub złego, na odczuwanie wrażeń znużenia, wyczerpania, rześkości, czucia się „nieswojo”, czucia nieokreślonych dolegliwości itp. (tak zwane uczucia cenestetyczne).

Narząd wzgórzowo-podwzgórzowy „produkuje” zatem ten stan ogólnego samopoczucia, dobrego lub złego, które w normalnych warunkach jest zależne od fizjologicznej konstelacji na obwodzie, zaś w napadach psychozy maniakalno-depresyjnej ulega patologicznemu wyzwoleniu i nasileniu. Ratner  na podstawie całego szeregu obserwacji broni tezy, że psychoza maniakalno-depresyjna jest diencefalozą. Za podkorowym pochodzeniem tej psychozy przemawia eksperyment, dokonywany przez neurochirurgów na ludziach przy trepanacji czaszki, mianowicie występowanie obrazów maniakalnego podniecenia podczas drażnienia przedniej części podwzgórza, zaś stanów zahamowania kory mózgowej podczas drażnienia tylnego odcinka podwzórza, wodociągu Sylwiusza i opuszki (O. Foerster).

Wreszcie za tym poglądem przemawiają także eksperymenty na zwierzętach: psy, u których Jean Camus  wywoływał uszkodzenia podstawy mózgu, wykazały bezpośrednio potem stan nieprawdopodobnego podniecenia, które bynajmniej nie miało charakteru bolesnego, przeciwnie, dawało chwilami przejawy radości, nie wykazywało zaburzeń równowagi, a kończyło się głębokim snem. W przypadkach, w których tylna część podwzgórza była zwalniana przez Barda spod kontroli ośrodków wyższych przez odcięcie całego mózgu, z pozostawieniem tylko tylnej części podwzgórza, zwierzęta reagowały napadami wściekłości na nieznaczne podniety. Nie tylko odhamowanie podwzgórza, ale i drażnienie go przez prąd elektryczny (doświadczenia Ransona  dawało obraz pobudzenia wzruszeniowego, które w doświadczeniach swych nad królikami Jankowska i Zandowa otrzymywały nawet przez proste mechaniczne uszkodzenie okolicy podwzgórzowej.

Wszystkie powyższe dane zdają się w sposób zgodny i solidny przemawiać za prawdopodobieństwem twierdzenia, że mechanizmy, produkujące protopatyczne uczucia przyjemności i przykrości, ogólne samopoczucie dobre albo złe, wzmożone albo obniżone, mieszczą się rzeczywiście we wzgórzach wzrokowych wraz z ich okolicą podwzgórzową.