Objawy negatywne w schizofrenii

Schizofrenia

Jedną z nowszych prób sprowadzenia wszystkich objawów schizofrenicznych do jednego źródła, do jednego podstawowego „zaburzenia generacyjnego”, i są prace E. Minkowskiego    (Paryż), który słusznie obniża wartość poszczególnych objawów, natomiast podkreśla konieczność ujęcia całościowego, a nadto poszukuje w każdej sprawie chorobowej „zaburzenia generacyjnego” (trouble générateur). Zespól psychiczny nie jest dla tego autora »prostym skojarzeniem objawów, ale wyrazem głębokiego i charakterystycznego przekształcenia całej osobowości ludzkiej«. »W gruncie rzeczy, zaburzenie generacyjne w płaszczyźnie psychologicznej odpowiada anatomo-fizjologicznej podstawie zespołów somatycznych. Jednakże nie będziemy tu mieli do czynienia ani z narządami, ani z czynnościami, tylko z osobowością żyjącą, jedną i niepodzielną«. Widzieliśmy, że neurolodzy i fizjolodzy angielscy dawno już — od czasów Hughlingsa Jacksona — zajmują takie jednościowe i całościowe stanowisko w stosunku do układu nerwowego i do wszelkich jego czynności.

Minkowski podkreśla, że Bleuler, wierny psychologii tradycjonalnej, buduje swoją teorię na rozluźnieniu kojarzeń, chociaż to on pierwszy wprowadził do symptomatologii schizofrenicznej pojęcie zupełnie nowe, nie dające się sprowadzić do tradycyjnej triady psychologicznej: intelekt, afektywność, wola — i dotyczące sposobu bycia całej osobowości. Jest to pojęcie autyzmu, który jest szczególną postacią życia psychicznego schizofreników, postacią, która obejmuje i intelekt, i afektywność, i aktywność osobnika. Minkowski podkreśla, że właśnie należy dążyć do takiej szczególnej postaci osobowości schizofrenicznej, a nie do którejkolwiek funkcji wymienionej triady psychologicznej.

Minkowski przekształca i rozszerza bleulerowskie pojęcie autyzmu, nazywa je utratą życiowego kontaktu z rzeczywistością, i tę utratę uważa za najbardziej istotne zaburzenie w schizofrenii, za jej zaburzenie źródłowe, z którego wypływają wszystkie inne.

Analiza afektywna prowadzi nas aż do „głębokiego jądra” osobowości chorej i sprowadza objawy do roli prostych znaków, powierzchownych i zmiennych, za pomocą których owo jądro przejawia się na zewnątrz. Zapewne, że marzenia chorego mogą realizować jego pragnienia, ale ważniejsze jest, że ideowo afektywna treść tego marzenia lub tych żalów realizuje postać aktywności psychicznej, która doskonale się zgadza z samym tłem psychizmu schizofrenicznego, cechującego się potem sztywnością, trwałością i swym charakterem apragmatycznym (prawdziwe postawy schizofreniczne).

Wśród zaburzeń generacyjnych musimy studiować najpierw wielkie procesy psychopatologiczne: postępujący upadek sprawności intelektualnych i proces schizofreniczny, który jest obniżaniem się dynamicznych czynników życia i powoduje niedomogę pragmatyczną swoistą. Podobnie istnieje zapewne swoisty proces natury padaczkowej, będący podstawą wszystkich klinicznych przejawów padaczki — może konstytucja gliskroidalna (F. Minkowska 1927) ułatwi nam wykrycie ich cech podstawowych. Ale tylko same te procesy nie mogą wyczerpać dziedziny zaburzeń generacyjnych, gdyż wprawdzie wywołują specjalną niedomogę osobowości ludzkiej, ale na tym poprzestają, i nie mogą nam wytłumaczyć pojawienia się objawów bardziej złożonych, jak omamów lub urojeń, czyli objawów wtórnych Bleuler a. Np. urojenia wielkości różnią się od siebie: porażeniec wyraża za pomocą swych urojeń wielkościowych dynamizm życiowy, który — będąc pozbawiony swych kadr statycznych — ogarnia osobnika, zaciera granice między tym osobnikiem a wszechświatem, zmusza go do zlania się z otoczeniem, dlatego paralityk hojnie rozdaje swoje miliony otoczeniu. Natomiast schizofrenik, przeciwnie, pozostaje sam na sam ze swymi urojeniami wielkości, które u niego zdają się zależeć jedynie od opanowania całej jego osobowości przez czynniki natury racjonalistycznej, które się wdzierają do wszystkich zakamarków jego psychizmu, i zastępują, pomiędzy innymi, przez statyczne urojenia wielkości uczucie mocy, związane u normalnego osobnika z jego żyjącą aktywnością. Minkowski podkreśla, że nigdy nie należy iść w swych analizach od obwodu do środka, jak to niegdyś robiono, ale przeciwnie, od środka do obwodu: omam nie może być dla nas prostym zaburzeniem percepcji ani urojeniem, jakimś zaburzeniem sądu, gdyż dla nas są to zjawiska, do których w pewnych warunkach, i niekiedy na różnej drodze, dochodzi osobowość chora. Zaburzenia generacyjne wkraczają w sposób bardziej brutalny niż procesy psychopatologiczne, i przekształcają od razu i radykalnie, w przebiegu procesów psychopatologicznych lub zupełnie niezależnie od nich, samą postać życia psychicznego, postać, która cechuje się zdolnością zachowywania swojej jaźni w stosunku do przestrzeni (subduction mentale morbide — zespół Clerambault) i do czasu (urojenia melancholiczne). W programie badań zaburzeń generacyjnych wymienia zatem Minkowski trzy procesy psychopatologiczne (zanikanie inteligencji, proces schizofreniczny, proces padaczkowy) i dwa rodzaje subduction mentale morbide: w czasie — urojenia melancholiczne i w przestrzeni — zespół de Clerambault.

Psychoza zdaniem Minkowskiego, nie polega na zaburzeniu sądu, percepcji albo woli, ale na perturbacjach wewnętrznej budowy jaźni; te perturbacje mogą mieć różny charakter i każdy charakter realizuje poszczególną postać świadomości chorobowej. Różne zaburzenia generacyjne reprezentują pierwotne uszkodzenia psychizmu.

Generacyjne zaburzenia w schizofrenii widzi Minkowski w zaniku życiowego kontaktu z rzeczywistością i z tego zaniku wyprowadza pozostałą symptomatologię schizofreniczną, i w tym właśnie tkwi główna różnica pomiędzy pojęciem autyzmu Bleulera, a szerszym ujęciem przez Minkowskiego zaniku życiowego kontaktu z otoczeniem. Bleuler, zdaniem Minkowskiego, niedostatecznie uwzględnia aktywność schizofreników, w porównaniu do bierności. Autyzmu nie należy utożsamiać z introwersją Junga, ze snami lub z kompleksowym marzycielstwem, właśnie dlatego, że prócz autystycznej afektywności, autystycznego myślenia, istnieje także autystyczna aktywność, przy czym autor odróżnia „bogaty autyzm” od „ubogiego autyzmu”, który jest zaburzeniem schizofrenicznym w jego czystej kulturze, jest ubytkiem schizofrenicznym. Ten autyzm ubogi można zrozumieć tylko przez analizę swoistych cech schizofrenicznego działania, analizę, z której wynika brak rozpędu życiowego i intuicji. W ubogim autyzmie subtelne i zaledwie uchwytne więzy, które w każdej chwili wiążą rozpęd osobniczy ze światem zewnętrznym, są zerwane, wymagania środowiska są zaniedbywane, działanie ma charakter izolowany.

Nowszą próbę znalezienia psychologicznej cechy, swoistej dla schizofrenii, jest praca autora holenderskiego H. C. Rumkego  p.t. „ Podstawowy objaw schizofrenii i uczucie praecoxowe”. Według tego autora, psychiatra nie może dotąd dokładnie powiedzieć, na jakiej podstawie rozpoznaje schizofrenię. Ogólnie znane objawy: schizofreniczne zaburzenie myślenia, zanik uczucia własnej aktywności, wrażenie oddziaływania z zewnątrz, ataksja intrapsychiczna, rozszczepienie osobowości, uśmiech schizofreniczny, wszystko to spotykane jest także w innych chorobach, w maniach ze splątaniem, w psychopatii schizoidalnej, w psychozach zwyrodnieniowych. Ktoś może zresztą twierdzić, że rozszczepienia nie ma, że uśmiech nie jest pusty. Dla niektórych psychiatrów, i dla autora, najważniejsze jest „swoiste, nie dające się opisać uczucie praecoxowe, czyli zabarwienie schizofreniczne”, — to jest „istotne” zjawisko, najwyraźniej związane z zaburzeniami afektywnymi, myślenia i postępowania. To coś, nie dającego się określić, co istnieje we wszystkich tych zjawiskach, powoduje powstawanie „uczucia praecoxowego”. Idzie tu nie o wyczucie afektu chorego, ale o niemożność wejścia w kontakt z jego osobowością jako całością — wskutek czegoś, co się dzieje z chorym. Schizofrenik wypada ze społeczności ludzi. To nie jest żadne zaburzenie życia uczuciowego, to zaburzenie dotyczy czegoś, co decyduje o stosunku między ludźmi. Wejście ludzi w kontakt wzajemny odbywa się nie jako czyn dowolny, ale tylko instynktowo. Osłabienie tego instynktu, który autor nazywa „instynktem zbliżenia się”, jest może najbardziej podstawowym objawem schizofrenii. Często budzie się w nas „uczucie praecoxowe”, zanim kilka słów zamienimy z pacjentem. Wyraz twarzy, postawa, ruchy, mimika, od razu zdradzają stan schizofreniczny. Ruchy sztywne, dziwaczne, osobliwe, zbliżone do tików, śmiech (pusty) są często niewypowiedzianie obce. Zmieniona jest także mowa, która staje się monotonna. Uczuciowość jest zaburzona tylko o tyle, o ile się wiąże ze składnikiem „zbliżania się”. Zaburzona jest uczuciowość „wymienna” (Vera Strasser). Podstawowym zaburzeniem schizofrenii jest wyschnięcie źródła energii; to uszczuplenie nie rozszerza się na całe życie psychiczne. Ujawnia się przeważnie, a może nawet całkowicie w życiu instynktowym. Ujawnia się zawsze, a często wyłącznie, w instynktach zbliżania się, także często daje się spostrzegać w instynkcie płciowym. Często się spostrzega zaburzenia płciowe. Dalej można spostrzegać zanik dawniejszego wyglądu, przedwczesne starzenie się, podatność na gruźlicę. Doświadczony klinicysta często może wejść z chorym w kontakt, pozornie normalny, chociaż właściwie stojący już poniżej normy. Lekarz może czasem uważać za prawdziwy taki kontakt, który jest rzekomy, który może wypływać z własnej chęci lekarza do zbliżenia się. Jeżeli jednak sam lekarz ma zahamowaną lub małą zdolność zbliżania się, to może mieć praecoxowe uczucie dużo za wcześnie. Duże znaczenie dla dobrego rozpoznawania schizofrenii posiada uczucie lekarza sympatii dla chorego; jeżeli ten stosunek jest obojętny, rozpoznanie jest mniej trudne.

Jak widzimy, „instynkt zbliżenia się”, który według autora holenderskiego jest najbardziej podstawowym objawem schizofrenii obok „wyschnięcia źródła energii” jest dość bliski poglądu E. Minkowskiego, który również mówi o zanikaniu „rozpędu życiowego” i zanikaniu „życiowego kontaktu z rzeczywistością”. Natomiast obaj ci autorzy na pierwszy rzut oka mogą się wydawać bardzo dalecy od ujęcia jacksonowskiego, a także Krapelina lub Bleulera, gdy E. Minkowski robi porównanie, że »zaburzenia generacyjne w płaszczyźnie psychologicznej odpowiada anatomo-fizjologicznej podstawie zespołów somatycznych«, albo gdy Rumke widzi objaw ubytkowy nie w ewolucyjnie najwyższych dynamizmach, ale właśnie w ewolucyjnie najniższych, mianowicie w instynktach. Zdaje się jednak, że w wywodach Minkowskiego i Rumkego jest dużo słuszności, i że w gruncie rzeczy nie są one tak bardzo sprzeczne z poglądem dyssolucyjnym, jakby się to początkowo mogło wydawać. Słuszność polega na tym, że w schizofrenii mamy rzeczywiście do czynienia z wyschnięciem źródła energii, i że ten podstawowy ubytek przejawia się w zanikaniu żywego kontaktu z rzeczywistością i zanikaniu „instynktu zbliżania się”. Nie znając oryginału pracy, nie możemy wiedzieć, czy autor holenderski „instynkt zbliżania się” uważa za coś odrębnego od ludzkiej postaci instynktu stadnego, czyli od syntonii, czy też tylko referent o tym nie wspomina. Jeżeli utożsamia, to ma słuszność, ponieważ najistotniejszą cechą schizofrenii, a także schizoidii, na której tle wyrasta schizofrenia, jest właśnie, jak widzieliśmy, niedomoga syntonii, przejawiająca się w stopniu większym lub mniejszym. Ale stwierdzenie faktu niedomogi instynktu syntonicznego, tj. bezpośredniego współdźwięczenia uczuciowego z ludźmi, niedomogi, występującej w schizoidii jako cecha dziedziczna, bynajmniej nie stoi w rzeczywistej sprzeczności z dyssolucyjnym ujęciem symptomatologii schizofrenicznej. I Krapelin, i Bleuler, i bodaj że wszyscy autorzy, opisujący nieco bliżej zaburzenia życia uczuciowego u schizofreników, podkreślają zachowanie u nich uczuciowości elementarnej, niższej, i ciężkie ubytki w zakresie uczuciowości dotyczącej spraw życiowo ważnych, złożonych, a więc uczuciowości ewolucyjnie wyższej. Można powiedzieć, że schizofrenia jest procesem chorobowym, wyrastającym na tle konstytucjonalnej niedomogi syntonicznej, ale niszczącym właśnie tworzone przez tę słabą syntonię dynamizmy uczuciowe hierarchicznie i ewolucyjnie wyższe. To zniszczenie sternictwa uczuciowego wyższego wyzwala spod jego kontroli uczuciowość niższą, a więc ujawnia w całej pełni niedomogę syntonii, która przed procesem schizofrenicznym mogła ulegać częściowemu lub nawet — pozornie — zupełnemu wyrównaniu właśnie dzięki tej uczuciowości ewolucyjnie wyższej, rozwijającej się pod wpływem wychowania i środowiska, wpływem, pobudzającym żywotność konstytucjonalnie słabej syntonii. Stąd wynika, że zgadzając się na zapatrywanie badacza holenderskiego, że w schizofrenii podstawową cechą jest niedomoga syntonii (objaw negatywny), nie możemy się jednak zgodzić na twierdzenie, że niedomoga „instynktu zbliżania się” jest jedyną przyczyną wysychania źródła energii, i że ten brak energii ujawnia się „przeważnie, a może nawet całkowicie, w życiu instynktowym”. Przeciwnie, ten brak energii przejawia się w schizofrenii przede wszystkim jako brak ciągłości i celowości zwierzchniego sternictwa myśli i brak motoru, który zmusza człowieka do myśli i pracy dla przyszłości, a także do hamowania popędów niewczesnych, czyli brak dynamizmów, ewolucyjnie najwyższych, strukturalnie najbardziej złożonych, a więc właśnie tych, o których ubytku mówią Krapelin i Bleu1 e r, i które zresztą rzeczywiście wykazują największe ubytki w zakresie tej uczuciowości, która wiąże się ze sprawą obcowania z ludźmi i z uczuciową reakcją na styczność z nimi.

Widzieliśmy, że objawy otępienia wczesnego, które Krapelin nazywa podstawowymi i Swoistymi dla tego cierpienia, mają bez wyjątku charakter ubytków, a więc objawów negatywnych (osłabienie wyższych, trwałych uczuć, zaburzenia „woli“, osłabienie sądu, sprawności umysłowej i twórczej, rozluźnienie wewnętrznej spoistości życia psychicznego), które obejmują ubytki we wszystkich działach wyższej aktywności psychicznej, przy czym szczególniej rozluźnienie spoistości życia psychicznego wskazuje na to, że mamy tu do czynienia z ubytkami aktywności czołowo-logicznej, sprzężonej.

Krapelin twierdzi, że »przyczyna, dla której w niektórych przypadkach do objawów podstawowych dochodzą jeszcze objawy towarzyszące, jest na razie nieznana«. Z punktu widzenia dyssolucyjnego przyczyna ta jest owszem w ogólnych zarysach znana: są to mechanizmy podrzędne, wyzwolone z zahamowań i kontroli na skutek niedomogi dynamizmów Nadrzędnych, czyli objawów negatywnych, bezpośrednio wywołanych przez proces chorobowy. A jeżeli objawy towarzyszące, czyli w terminologii jacksonowskiej pozytywne, bywają różne u różnych chorych, a niekiedy nawet u tego samego chorego w różnych okresach jego choroby, to świadczy o tym, że prawidłowe mechanizmy na niższych poziomach ewolucji bywają różne. Do tych objawów towarzyszących Krapelin zaliczał omamy i urojenia, stany podniecenia, depresji, osłupienia, różnorodne zaburzenie „woli”, negatywizm, automatyzm na rozkaz, stereotypię, zmanierowanie, czyny popędowe — a wreszcie ambiwalencję i autyzm, które Bleuler zalicza do objawów podstawowych. O objawach pozytywnych będziemy mówić w następnym rozdziale, tutaj natomiast, dla zakończenia omawiania zagadnienia ubytków w schizofrenii, musimy podkreślić, że takie ubytki można znaleźć nie tylko w schizofrenii, ale także w całym szeregu innych jednostek chorobowych, zwłaszcza organicznych, nie ma w nich zatem nic swoistego dla schizofrenii. Swoistą cechą schizofrenii stają się te ubytki dopiero wtedy, jeśli wśród nich wybija się na plan pierwszy niedomoga bezpośredniego współdźwięczenia uczuciowego z otoczeniem, czyli niedomoga popędowości syntonicznej, albo „instynktu zbliżania się”, jak mówi psychiatra holenderski. Niedomoga powstaje w schizofrenii wskutek niszczenia przez proces chorobowy tej cienkiej, powierzchownej nadbudowy charakterologicznej, którą stwarza u schizofrenika slaby ze swej konstytucji popęd syntoniczny, podtrzymywany w życiu osobniczym przez wychowanie i współżycie ze środowiskiem ludzkim — współżycie, tak trudne dla cięższych schizoidów. Na tym właśnie polega największy sens twierdzenia, zresztą zupełnie słusznego, że schizofrenia wyrasta na podłożu schizoidalnym. Ten sens można wyrazić jeszcze w inny sposób, mianowicie, że w tych przypadkach choroba w rzeczywistości nie stwarza tej niedomogi syntonicznej, ale ją tylko ujawnia przez zniszczenie jej nabytego w życiu osobniczym skompensowania — słabego i mniej odpornego na wszelkie szkodliwości aniżeli u ludzi z wystarczającym popędem syntonicznym i z silniejszą jego nadbudową psychiczną.

Ten podkreślony wniosek nabiera wielkiej doniosłości dlatego, że jego brzmienie jest prawie identyczne z określeniem najbardziej podstawowej i swoistej cechy psychopatii, niezróżnicowanej, charakteryzującej się również niedomogą bez-pośredniego współdźwięczenia uczuciowego z otoczeniem Stąd jest zrozumiały spór, prowadzony przed trzydziestu laty pomiędzy Krapelinem a Bleulerem, spór w którym Krapelin zarzucał Bleulerowi zaliczanie do utajonej schizofrenii „wszelkich możliwych osobistości psychopatycznych”, i który wynika, naszym zdaniem, stąd, że w schizofrenii zanika ta sama uczuciowość wyższa, która w psychopatii nie dochodzi do rozwoju wskutek tej samej dziedzicznej słabości popędu syntonicznego, o której przed chwilą mówiliśmy w schizofrenii. Stąd znajdujemy rzeczywiście do dnia dzisiejszego szerokie pole do dowolności interpretacyjnej, zwłaszcza w przypadkach, w których jest brak wywiadów, albo są one na tyle niedostateczne, że nie wskazują w sposób pewny na to, czy w danym przypadku mamy do czynienia z cechami psychopatii konstytucjonalnej, a więc niedorozwoju, czy też z cechami ubytkowymi, wywołanymi bezpośrednio przez proces chorobowy w już rozwiniętej osobowości psychicznej. W tym drugim przypadku objawy ubytkowe stają się „zaburzeniem generacyjnym” według terminologii Minkowskiego, gdyż powodują wyzwalanie się objawów pozytywnych.