Wnioski

Autor woli zaczynać od gromadzenia faktów, przy czym uwzględnia i warunki, w jakich się znajduje osobnik lub grupa, mianowicie zewnętrzne (symbiotyczne albo toksyczne), wypływające z narządów (wydzielanie wewnętrzne, przemiana materii i krwiobieg), albo z układu nerwowego, jeżeli ten szczególniej jest zajęty. Na poziomie integracji psychologicznej poszukujemy tego, co jest dziedziczne albo przynajmniej konstytucjonalne w znaczeniu swego utrwalenia i tego, na co można wpływać bardziej plastycznie, co jest nabyte, czyli psychogenne. W tych warunkach rozpoznanie nie jest dogmatycznym utożsamianiem przypadku z jednostką chorobową według pewnych norm, ale określeniem znalezionych w każdym przypadku faktów jako „eksperymentu przyrody”.

»W praktyce i dla wskazania drogi naszym studentom pracujemy z ograniczoną ilością grup reakcyjnych«, które są do przyjęcia ze względów dydaktycznych i ich pragmatycznej użytkowości. Grup tych używa Meyer nie dla utożsamiania poszczególnych przypadków z nimi, ale dla wyjaśnienia. »Głównym naszym celem jest rzeczywiste zrozumienie zagadnień, z którymi się ma do czynienia w danym przypadku i z którymi musimy pracować dla dobra pacjenta — klasyfikacja jest zadaniem wtórnym«.

W celu uzyskania jednolitej, obiektywnej, behaviorystycznej terminologii Meyer posługuje się różnymi grupami „ergazji”, czyli zachowywania się, w sposób następujący: grupa merergazji, należąca do psychoz częściowych, czyli psychonerwic, grupa tymergazji (afektywna), grupa parergazji i paranoidalna, wskazująca na grupę schizofreniczną i paranoiczną, grupa dysergazji (reakcję na podłożu toksycznym i zbliżonym do niego), grupa anergazji (ubytków nabytych) i grupa oligergazji (braków wrodzonych albo wcześnie nabytych). Te reakcje występują albo w czystej kulturze, albo w kombinacji u tego samego chorego i wymagają swoistego wykrycia czynników etiologicznych: egzogennych, somatogennych, neurogennych, psychogennych, to jest pochodzących z doświadczenia albo konstytucjonalnych, a także określenia rokowania dla samego rodzaju reakcji i dla danego przypadku. Koniecznym wynikiem takiego pojmowania i takiej metody nauczania jest powoływanie się zawsze na określone przypadki i na monograficzne zgrupowania według pewnej treści raczej, aniżeli na teoretyczne jednostki. Niewątpliwie student ma łatwiejsze zadanie podczas egzaminu i formalnych wywodów teoretycznych, jeżeli może się oprzeć na ustalonym systemie nozologicznym. Ale ten ostatni prowadzi do pożałowania godnego ograniczenia pojęć i do tak niedostatecznej oceny faktów, że korzystniej jest i dla chorego, i dla faktów budzić żądzę wiedzy i uczucie względnej prawomocności. »Nasz kierunek pracy wskazuje na to, że nie należy szukać wszechogarniającej, jedynej zasady. W jednych przypadkach ważne są momenty etiologiczne, stają się punktem wyjścia dla pracy produktywnej, w innych przypadkach reakcje wskazują na określone sytuacje — albo znajdujemy punkty zaczepne natury somatycznej i neuropatologicznej, a wreszcie istnieją zagadnienia i możliwości psychodynamiczne. Nie idzie tu o jakiś zesztywniały witalizm lub psychizm, ale o szczere przyznanie się do względności naszego rozumienia realności i aktualności, a także ich istoty. Nas interesuje fakt, dający się zademonstrować, i nawet najbardziej podmiotowemu faktowi przypisujemy zdolność i obowiązek ujawniania się przedmiotowego, jako czegoś, z czym „można coś począć”. Nie jest naszym celem rozwiązać otępienie wczesne i inne jednostki chorobowe dla ich włączenia w nowe grupy z dawnymi dążnościami do klasyfikowania, ale raczej dążymy do wydzielania dla studiów podlegających kontroli i wpływom czynników i składników, a także ich stosunków. Chcemy studiować proces otępienia, bez względu na to, gdzie go spotykamy, a także czynniki, które mogą być badane na ich udział w procesie utrwalania, progresji lub pomyślnej modyfikacji kierujących składników i stosunków. Tworzenie się grup jest wtedy naturalnym skutkiem, ale nie kierowniczym celem«. Stąd Meyer uznaje doniosłość badań nad procesami rozwojowymi od ich początków, przekłada badanie młodocianych nad badaniami dorosłych i tych czynników, które można opanowywać we wczesnych stadiach.

Jak widzimy, Meyer doszedł do swoich wniosków i do swojej klasyfikacji psychopatologicznych przez behaviorystyczne ujmowanie spostrzeganych faktów klinicznych. Myśmy doszli do naszej klasyfikacji przez również psychobiologiczne — a gdzie tylko było można psychofizjologiczne — ujęcie ewolucji i dyssolucji aktywności korowo-psychicznej. Pomijając niedorozwoje psychiczne (oligergazja Meyera), doszliśmy, tak samo jak ten amerykański autor, do pięciu podstawowych obrazów, czyli sposobów reagowania psychopatologicznego: mianowicie trzy grupy dyssolucyjne (psychonerwicowa, czyli merergazja, schizofreniczna i paranoidalna, czyli parergazje, i deliryjna, czyli dysergazja), jedna grupa dementywna (anergazja) i wreszcie grupa psychoz maniakalnodepresyjnych, czyli tymergazje. Obie te klasyfikacje nie mają charakteru nozologicznego, a w szczególności nie mówią nic o etiologii; nasza praca przez swoją dążność do wytłumaczenia patogenezy tych podstawowych pięciu typów reagowania zdaje się być jak gdyby dalszym ciągiem pracy i myśli badacza amerykańskiego. Geneza ta w naszych wywodach opiera się na dwóch fundamentach: na dyssolucyjnej teorii Hughlingsa Jacksona i na mnemicznej, warstwowo-chronogennej strukturze aktywności psychicznej (Semon, Monakow i Mourgue, Rignano, Bleuler i inni), ujmowanej w miarę dzisiejszych możliwości ze strony psychofizjologicznej i energetycznej. Może niejednego czytelnika raziło, że opieramy się w tej pracy wyłącznie na stanowisku podrażnieniowo-nerwowym Helmholtza, Nernsta, Lapicque’a, A. Uchtomskiego i innych, a pomijamy chemiczną teorię przewodzenia i działania układu nerwowego, której początek dało doniosłe odkrycie O. Loewy’ego, a którą rozwinęli dalej Cannon, Dale i inni. Pominięcie tej teorii chemicznej wynikło bynajmniej nie z niedoceniania jej wielkiej wartości przez nas. Przyłączamy się owszem w całej pełni do tych autorów, którzy sądzą, że w układzie nerwowym działają oba mechanizmy przewodnictwa, nerwowy i chemiczny. Ale musimy się przyznać ostatecznie do tego, że dzisiaj nie potrafimy się jeszcze zorientować, jaką rolę może odgrywać przewodnictwo chemiczne w tych mnemicznych procesach ewolucyjnych i dyssolucyjnych, o których tutaj mówiliśmy. Być może jednak, że chemiczna teoria kiedyś wyjaśni to, co w teorii mnemicznej i podrażnieniowo-nerwowej wydaje się najmniej zrozumiałe, mianowicie przekształcanie się mnemicznie utajonej energii w dynamiczną i odwrotnie, ponieważ teoria chemiczna stwierdza w fazie pierwszej, że podrażnienie elementów układu wegetatywnego wyzwala ciała chemiczne z zapasów i przekształca to ciało w postać aktywną. Czy to przekształcenie ciała chemicznego w aktywną postać pozostaje w jakimś związku z ekforią engramów, którą wyobrażamy sobie właśnie jako przeobrażanie energii utajonej w dynamiczną? Trzeba się spodziewać, że przyszłość przyniesie odpowiedź na to pytanie.